Przed kilkoma dniami dwukrotny mistrz świata 36-letni Kowalczuk podpisał kontrakt z kanadyjską ekipą. Ostatnie spotkanie w barwach Los Angeles Kings (występował w tej drużynie od 2018 roku, po pięcioletniej przerwie w NHL) rozegrał 9 listopada przeciwko... Canadiens (2:3). W tym sezonie Rosjanin miał na koncie trzy gole i sześć asyst. Pięciokrotny olimpijczyk debiutu nie może zaliczyć do udanych, chociaż asystował przy drugim trafieniu Bena Chiarota. Wśród triumfatorów wyróżnił się Duńczyk Nikolaj Ehlers, który strzelił bramkę, a przy innej podawał. Montreal Canadiens zajmują dopiero 12. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Zgromadzili 43 punkty, aż o 20 mniej od liderujących Washington Capitals. Na Zachodzie Winnipeg Jets plasują się na siódmej pozycji - 50 pkt. Prowadzą broniący tytułu mistrzowskiego St. Louis Blues - 59. Jedenastką lokatę zajmują hokeiści Predators (45), który właśnie stracili trenera. Władze klubu z Nashville poinformowały, że rozstały się z Laviolette'em, który prowadził zespół prawie sześć lat, tj. od maja 2014 roku. Wcześniej wywalczył Puchar Stanleya z Carolina Hurricanes w 2006 roku i dotarł do finału cztery lata później z Philadelphia Flyers. Z kolei z Predators osiągnął finał NHL w rozgrywkach 2016/2017. W innej poniedziałkowej potyczce mistrzowie z 2014 roku Los Angeles Kings przegrali z Columbus Blue Jackets 2:4, mimo że oddali 37 strzałów, przy 24 rywali.