Od 12 marca biznes o nazwie NHL powędrował do zamrażarki. Nie ma transmisji z meczów, a co za tym idzie - wpływów z praw telewizyjnych, sprzedaży pamiątek i biletów, lukratywnych dochodów z kateringu meczowego, czy tych od bukmacherów. Wedle zawodowych zasad w NHL grano już w 1893 r, gdy inne dyscypliny w formie profesjonalnej dopiero raczkowały, bądź były w planach. Od tego czasu tylko dwa razy nie udało się wyłonić zdobywcy Pucharu Stanleya - najstarszego trofeum zawodowego sportu. W 1919 r. na przeszkodzie stanęła również epidemia, tyle że nie koronawirusa, tylko grypy hiszpańskiej. W 2005 r. powodem był brak porozumienia między ligą a zawodnikami w sprawie podziału zysków, zwany lokautem. Koronawirus jest bezlitosny dla USA, gdzie ponad 400 tys. ludzi zachorowało, a blisko 13 tys. zmarło pod wpływem zakażenia. COVID-19 nie oszczędza też Kanady, w której zanotowano blisko 18 tys. zakażeń. Drużyny NHL rozegrały od 68 do 71 meczów fazy zasadniczej, a dopiero po 82 kolejkach nastąpić miała długa i ciężka faza play-off, która nawet bez przerwy spowodowanej pandemia miała trwać do czerwca. W związku z tym, że kalendarz uległ rozsypce cała liga głowi się, jak zminimalizować straty i uratować resztkę sezonu. Ostatnio zrodził się plan, zgodnie z którym dokończenie ligi odbyłoby się w formie turnieju na neutralnym lodowisku, bez udziału publiczności. To by do maksimum zminimalizowało ryzyko rozprzestrzenienia epidemii, a jednocześnie pozwoliło wywiązać się ze zobowiązań sponsorskich. Kanadyjska telewizja Sportsnet podała nawet dwie lokalizacje na taki turniej: Grand Forks w Dakocie Północnej i Manchester, ale oczywiście nie ten z Anglii, tylko w stanie New Hampshire, w północno-wschodniej części USA. Większe szanse daje się 50-tysięcznemu Grand Forks, z uwagi na fakt, że stan Dakota Północna ma małą gęstość zaludnienia. Na dodatek w Grand Forks organizowaniu już MŚ do lat 18 i 20. Podobny pomysł lansuje NBA, która planuje przeprowadzić fazę play-off w Las Vegas. Zarządy lig głowią się jak zminimalizować straty. Te w NHL sięgają już 1,1 miliarda dolarów, z czego 550 mln będą musieli wziąć na siebie hokeiści. - Idealnie byłoby zakończyć sezon zasadniczy i po przerwie od razu zacząć fazę play-off, ale nie możemy być pewni, że w ogóle uda się dokończyć sezon. Rozpatrujemy wszystkie opcje, także tę najgorszą - nie kryje komisarz NHL Gary Bettman. MiBi