"Wsypał" go były trener, który bił się z Krzysztofem Oliwą Skrzydłowy, który karierę w NHL rozpoczął stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 24 lat, szybko stał się jednym z najlepszych zawodników ligi. Za oceanem zaczynał w Chicago Blackhawks, później wylądował w Columbus Blue Jackets, a obecnie jest liderem New York Rangers. Zanim rozpoczął podbój Ameryki był gwiazdą w Kontynentalnej Hokejowej Lidze, rozgrywkach bazujących głównie na drużynach z Rosji. W 2011 roku grał dla ekipy Witiaź Podolsk, a prowadził go trener Andriej Nazarow, znany ze swoich prokremlowskich poglądów, a także z kariery zawodniczej i pełnionej w niej roli "enforcera" (zawodnika którego głównym zadaniem było bicie się i chronienie bardziej uzdolnionych kolegów z drużyny). To właśnie Nazarow w wywiadzie udzielonym najpopularniejszemu rosyjskiemu dziennikowi "Komsomolskaja Prawda" ujawnił szczegóły zdarzenia, do jakiego miało dojść 10 lat temu z udziałem jego ówczesnego podopiecznego Panarina "Powalił ją na podłogę w hotelowym barze w Rydze i zadał kilka potężnych ciosów" - twierdzi Nazarow, który w swojej zawodniczej karierze kilkukrotnie na taflach NHL starł się na pieści między innymi z Krzysztofem Oliwą. Pobicie i łapówka? Były hokeista dodał, że zdarzenie zostało zgłoszone na policję, ale ostatecznie dzięki interwencji wpływowych lokalnych urzędników zakończyło się bez większego echa. Nie wszczęto dochodzenia za opłatą 40 tysięcy euro. Są to więc jednocześnie nieoficjalne oskarżenia o łapówkę, na rzecz odstąpienia od prowadzenia śledztwa/sprawy karnej. Po takich wypowiedziach prokuratura zaczęła wyjaśniać, co stało się w grudniu 2011 roku w Rydze. Artiemij Panarin, który mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale wciąż ma w Rosji rodzinę, wziął urlop i wrócił do ojczyzny, by udzielić wyjaśnień w sprawie. Nie wiadomo ile potrwa jego pobyt w Rosji, ani jak zakończy się to dochodzenie. Wiadomo natomiast, że w przeszłości Panarin był jedną z największych gwiazd rosyjskiego sportu, która ośmielała się krytykować władze na czele z Władimirem Putinem. Według części zachodnich mediów, sprawa może mieć kontekst polityczny. Krytykował rosyjskie władze, "Putin nie jest nadczłowiekiem" W styczniu tego roku Panarin zamieścił na swoich mediach społecznościowych post z hasztagiem "Wolność dla Nawalnego", wspierając protesty antyrządowe i krytykując działania Władimira Putina w sprawie zatrzymania opozycjonisty. Panarin w 2019 roku udzielił wywiadu, w którym w ostrych słowach "rozprawił" się z prezydentem Rosji. "Błędem naszego społeczeństwa jest traktowanie Putina jak nadczłowieka. On jest zwykłym urzędnikiem, powinien służyć społeczeństwu. Naszym największym błędem jest myślenie, że nie ma nikogo lepszego niż on" - przekonywał Panarin. "Amerykańskie miasta rozwijają się, jest system lokalnych podatków. W Rosji wszystkie pieniądze trafiają do Moskwy, to niesprawiedliwe. Sądzę, że Putin nie rozróżnia już dobra od zła" - mówił Panarin w tym samym wywiadzie, sugerując też, że gdyby wrócił do Rosji, byłby traktowany jako agent obcego wywiadu. Postawa tego hokeisty różni się znacząco od innych rosyjskich hokeistów NHL. Aleksander Owieczkin, największa gwiazda hokeja z Rosji grająca na amerykańsko-kanadyjskich lodowiskach, to bliski przyjaciel Putina. Oficjalnie wspierał jego inicjatywy i kampanie. Amerykańskie wsparcie może niewiele dać Klub udzielił wsparcia zawodnikowi i zapowiedział pomoc w rozwiązaniu sprawy "Nasz zawodnik jest wstrząśnięty i zaniepokojony sfabrykowanymi oskarżeniami. Oczywistym jest, że to środek nacisku użyty przeciwko niemu, za wyrażanie poglądów politycznych. Pomożemy mu w znalezieniu źródła bezpodstawnych zarzutów" - brzmiało oświadczenie New York Rangers. Eksperci podkreślają, że Rosjanin mimo wcześniejszych podejrzeń nie wybiera się do Rosji. Ma zamiar wyjaśnić sprawę za pomocą swoich doradców i przedstawicieli. Jego urlop od gry ma trwać dwa tygodnie, po czym teoretyczni wróci do składu Strażników z Nowego Jorku. MR