Panthers mogli zostać czwartym w historii klubem, który rozpocząłby sezon NHL od dziewięciu zwycięstw. Szyki pokrzyżował im przede wszystkim Charlie Coyle, który jako jedyny wykorzystał rzut karny, a wcześniej strzelił także bramkę na 1-0. "Przegraliśmy, ale rozegraliśmy naprawdę dobry mecz. Daliśmy z siebie wszystko. Nie myślimy o żadnych seriach, najważniejsze jest dla nas skupienie się na całym meczu. Naprawimy małe braki i będziemy grać jak należy" - zapowiedział fiński kapitan "Panter" Aleksander Barkov. Zespół z Florydy w dalszym ciągu prowadzi w tabeli Konferencji Wschodniej. Ma trzy punkty przewagi nad niepokonaną dotychczas ekipą Carolina Hurricanes, która rozegrała jednak o dwa spotkania mniej. W innym spotkaniu na wschodzie siódmą porażkę z rzędu ponieśli Montreal Canadiens, którzy nie potrafią odnaleźć formy z poprzedniego sezonu, kiedy dotarli do finału Pucharu Stanleya. W sobotę ulegli na wyjeździe Los Angeles Kings 2-5 i z zaledwie czterema punktami zajmują ostatnie miejsce w tabeli. W Konferencji Zachodniej prowadzą Calgary Flames, a na pozycji lidera umocnili się po pewnym zwycięstwie nad Philadelphia Flyers 4-0. O punkt mniej mają Saint Louis Blues i Edmonton Oilers - obie te ekipy rozegrały o jedno spotkanie mniej od Calgary, a w sobotę wygrały swoje mecze, odpowienio, z Chicago Blackhawks 1-0 i Vancouver Canucks 2-1. mm/ co/