Dwa pierwsze mecze w Chicago wygrali Blackhawks i do Filadelfii jechali w komfortowej sytuacji. Dla "Lotników" trzeci pojedynek był niezwykle ważny. Podopieczni Petera Laviolette'a musieli wygrać. Porażka sprawiłaby, że ich szanse na zdobycie Pucharu Stanleya byłyby minimalne. Fani Flyers na pierwszego gola swoich ulubieńców czekali kwadrans. Grę w przewadze gospodarzy wykorzystał Danny Briere. Blackhawks odpowiedzieli trafieniem Duncana Keitha na początku drugiej tercji. "Lotnicy" ponownie wyszli na prowadzenie dzięki Scottowi Hartnellowi, ale jeszcze w drugiej części goście doprowadzili do wyrównania. Na listę strzelców wpisał się Brent Sopel. Trzecią tercję lepiej rozpoczęli gracze z Chicago. Do siatki Flyers trafił Patrick Kane. Blackhawks cieszyli się z prowadzenia zaledwie 20 sekund. Gola na 3-3 strzelił Ville Leino. W regulaminowym czasie gry więcej goli już nie padło i sędzia zarządził dogrywkę. O zwycięstwie Flyers przesądził Claude Giroux, który zmienił lot krążka po podaniu Matta Carle'a, czym zaskoczył bramkarza Blackhawks Antti Niemiego. "Po prostu dołożyłem kij i się udało" - powiedział po meczu Giroux, który zaliczył również dwie asysty. "Cały zespół zasłużył na słowa uznania. Bardzo chcieliśmy wygrać i to chyba było widać na lodowisku. Desperacja - to był klucz do zwycięstwa. Doping naszych kibiców dał nam ogromną motywację. Teraz mamy dwa dni na regenerację sił" - dodał bohater Flyers. "To niesamowite. Wracamy do gry. Wspaniałe uczucie" - stwierdził trener Flyers Peter Laviolette. Gospodarze byli bliscy rozstrzygnięcia pojedynku kilkadziesiąt sekund przed golem Giroux. Zdobycie bramki świętował Simon Gagne, ale po analizie zapisu wideo sędzia gola nie uznał, gdyż krążek nie przekroczył linii bramkowej. "Cieszę się, że ta sytuacja nas nie podłamała. Wydaje się, że już jest po meczu, a tu trzeba grać dalej. Na szczęście szybko zdobyliśmy decydującego gola" - podkreślił szkoleniowiec zespołu z Filadelfii. "Mamy z czego się cieszyć, ale musimy pamiętać, że to dopiero pierwszy krok we właściwym kierunku" - wyznał Danny Briere. "Przez dwie tercja graliśmy tak, jak chcieliśmy. W trzeciej części straciliśmy dynamikę. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, które mogły przesądzić o naszym zwycięstwie. Wyrównany mecz. Równie dobrze, to my mogliśmy wygrać" - ocenił trener Blackhawks Joel Quenneville. Czwarty mecz wielkiego finału odbędzie się w piątek również w Filadelfii. Finał Pucharu Stanleya Philadelphia Flyers - Chicago Blackhawks 4-3 (1-0, 1-2, 1-1, 1-0) po dogrywce Bramki: 1-0 Danny Briere (14:58, w przewadze), 1-1 Duncan Keith (22:49), 2-1 Scott Hartnell (29:55), 2-2 Brent Sopel (37:52), 2-3 Patrick Kane (42:50), 3-3 Ville Leino (43:10), 4-3 Claude Giroux (5:59 dogrywki) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw) 1-2. Zobacz skrót z meczu