- To tylko zęby i kłopot nie zmąci mojej radości. W pewnym momencie wziąłem oddech i poczułem, że mam właściwie pusto w buzi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że straciłem kilka zębów - powiedział Keith, który został trafiony w twarz krążkiem. Jak sam wyjaśnił, w pewnym momencie wypluł dwa zęby, a jeden wpadł mu do gardła i musiał go wykrztusić. Gdzie wylądowały pozostałe cztery - nie wiedział. Po zdarzeniu natychmiast odprowadzono go do gabinetu lekarskiego, gdzie dostał kilka zastrzyków przeciwbólowych. Chwilę później wrócił na lód. - Nie jest tak źle. Pewnie bolałoby bardziej, gdybyśmy przegrali. Zresztą dwa z nich już i tak były sztuczne, więc teraz wstawię sobie jeszcze lepsze - żartował Keith. Blackhawks awansowali do finału rozgrywek po raz pierwszy od 18 lat. Do wyeliminowania Sharks potrzebowali tylko czterech spotkań. O Puchar Stanleya powalczą ze zwycięzcą rywalizacji między Philadelphia Flyers i Montreal Canadiens ("Lotnicy" prowadzą 3-1). <a href="http://sport.interia.pl/nhl/news/niesamowita-pogon-na-wage-finalu-od-0-2-do-4-2,1482635">Przeczytaj relację z meczu Chicago Blackhawks - San Jose Sharks 4-2</a>