"Dominator" ma godnego następcę. Jest nim 35-letni Kanadyjczyk Chris Osgood. I to on zapewnił ekipie z Detroit komfortowe 0:0 w I tercji, choć gospodarze mieli sporo sytuacji - zwłaszcza podczas gry w przewadze. Równie dobrych golkiperów nie mają w Los Angeles. Jonathan Bernier popełnił gafę w 40. s II odsłony po lekkim strzale spod niebieskiej lini Pawła Datsjuka. Za moment "Królowie" mogli wyrównać, bo do boksu kar powędrował Brian Rafalski z Detroit. Tymczasem w trakcie rozgrywania zamka koszmarny błąd popełnił Brad Stuart - dał sobie odebrać krążek Krisowi Draperowi, który popędził sam na bramkę, zwodem na lewo położył bramkarza i wpakował "gumę" do siatki. Nadzieje gospodarzy wróciły, gdy Mike Cammalleri strzałem "na przemieszczenie" (Osgood po podaniu wzdłuż bramki musiał się przemieścić od słupka do słupka) w przewadze zdobył kontaktowego gola. Później jednak sprawy w swoje ręce wziął bojowy Szwed Henrik Zetterberg. Najpierw wyłożył krążek rodakowi Tomasowi Holmstromowi, a następnie po wyjechaniu zza bramki strzałem z nadgarstka zdmuchnął pajęczynę w okienku i "Królowie" leżeli na łopatkach. Niedzielne mecze w NHL Los Angeles Kings - Detroit Red Wings 1:4 (0:0, 0:2, 1:2) Anaheim Ducks - Minnesota Wild 0:2 (0:0, 0:2, 0:0)