Podczas uroczystej konferencji prasowej, podczas której Bickell ponownie założył koszulkę Blackhawks, 31-letniemu zawodnikowi towarzyszyła żona, dwie córki i rodzice. Jak podkreślił, tego właśnie chciał dla siebie w ostatnim dniu kariery. To właśnie w barwach klubu z Chicago zadebiutował w NHL, z którym trzy razy wywalczył Puchar Stanleya. "Czarne Jastrzębie" wybrały go w drugiej rundzie draftu w 2004 roku, po czym spędził w tej drużynie dziewięć sezonów. W ubiegłym roku przeniósł się do Hurricanes. - Spędziłem w Chicago kawał czasu. Nie chciałem kończyć kariery gdziekolwiek indziej - zaznaczył Kanadyjczyk. W listopadzie wykryto u niego stwardnienie rozsiane i wystąpił tylko w 11 meczach ekipy z siedzibą w Raleigh. O zakończeniu kariery poinformował w kwietniu. - Każdego dnia, każdego miesiąca jest lepiej. Zdarzają się dobre dni, ale i kiepskie. Ale tych lepszych jest więcej. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Rozwój w leczeniu tej choroby jest niesamowity - zaznaczył Bickell. W barwach Blackhawks zdobył 65 goli w zasadniczej części sezonu, a 20 kolejnych w play-off.