Spotkanie rozpoczęło się po myśli gospodarzy, bowiem w ostatnich sekundach pierwszej tercji gola uzyskał 22-letni Brandon Saad, zresztą w okresie gry w liczebnym osłabieniu. Przejął krążek jeszcze na własnej połowie i po indywidualnej akcji posłał go do siatki. Goście wyrównali w 39. minucie za sprawą jego rówieśnika Emersona Etema, ale prawdziwe emocje czekały kibiców w trzeciej odsłonie. "Czarne Jastrzębie" prowadziły już 3-1, ale rywale z Anaheim w zaledwie 37 sekund zdobyli trzy bramki. - Wtedy sobie pomyślałem: o mój Boże, przegrywamy, nie będzie już przerwy, a zostało do końca zaledwie 10 minut - powiedział trener drużyny z Chicago Joel Quenneville. Co ciekawe, w rozgrywkach w 1979 roku zawodnicy Toronto Maple Leafs uzyskali trzy trafienia w 23 sekundy (przeciwko Atlanta Flames), a przy jednym z nich asystował Quenneville. Miejscowi hokeiści nie rezygnowali, a do remisu doprowadził Patrick Kane w 53. minucie. Krążek wślizgnął się między parkanami bramkarza Frederika Andersena, długo nie było go widać, ale zapaliła się lampka sygnalizująca trafienie. Rozstrzygnięcie nastąpiło dopiero w drugiej dogrywce, a o sukcesie Blackhawks przesądził doświadczony Vermette. Do tej pory obie drużyny tylko raz wykorzystały atut własnego lodowiska. Piąte spotkanie finału Zachodu odbędzie się w poniedziałek w Anaheim.