Pierwszy mecz finałowy zakończył się zwycięstwem drużyny z Chicago 6-5. W drugim spotkaniu zespoły zagrały zdecydowanie lepiej w defensywie. Wynik poniedziałkowego pojedynku rozstrzygnął się w ciągu 28 sekund drugiej tercji. Najpierw bramkarza Flyers Michaela Leightona zmusił do kapitulacji Marian Hossa. Chwilę później krążek do siatki gości posłał Ben Eager. "Lotnicy" zdołali odpowiedzieć tylko jednym trafieniem. W 46. minucie na listę strzelców wpisał się Simon Gagne. Bardzo dobrze w bramce gospodarzy spisywał się Antti Niemi. Fiński golkiper Blackhawks obronił 32 strzały rywali z czego aż 14 w trzeciej tercji. W ostatniej odsłonie goście przypuścili prawdziwy szturm na bramkę Blackhawks, ale Niemi wychodził obronną ręką z największych opresji. "Lotnicy" postawili wszystko na jedną kartę w ostatnich dwóch minutach. Goście wycofali bramkarza, a w jego miejsce na lodzie pojawił się napastnik. Niemi jednak nie dał się pokonać. Postawę Fina docenili kibice, którzy głośno skandowali jego nazwisko po końcowej syrenie. "Reakcja fanów była niesamowita. Obrona była kluczem do zwycięstwa" stwierdził Niemi. "W trzeciej tercji bramkarz Blackhawks zagrał rewelacyjnie. Mieliśmy mnóstwo szans na doprowadzenie do remisu, ale nie udało się i to głównie jego zasługa" - powiedział z uznaniem trener Flyers Peter Laviolette. Kolejne dwa spotkania wielkiego finału odbędą się w Filadelfii w środę i w piątek. Finał Pucharu Stanleya Chicago Blackhawks - Philadelphia Flyers 2-1 (0-0, 2-0, 0-1) Bramki: 1-0 Marian Hossa (37:09), 2-0 Ben Eager (37:37), 2-1 Simon Gagne (45:20, w przewadze) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw) 2-0. Zobacz skrót z meczu: