Przypomnijmy, że Maksym Drabik został zawieszony na 12 miesięcy, a kara płynie od 30 października 2020. To efekt przyjęcia zbyt dużego wlewu witaminowego pod koniec sezonu 2019. Wielu zastanawia się jak tak długa przerwa wpłynie na dalszą karierę 23-letniego żużlowca. Wielu ekspertów przypomina historie Dudka, Warda i Łaguty - oni po dyskwalifikacji wracali jeszcze szybsi i bardziej zmotywowani. Podobnie było w przypadku Sławomira Drabika, ojca Maksyma i legendy Włókniarza Częstochowa. Żużlowiec ten słynął wówczas z niesamowitej ekscentryczności. W 1995 musiał na jakiś czas zawiesić karierę żużlową. Do jazdy na czarnym torze wymagano wówczas jeszcze dokumentu prawa jazdy, które częstochowianin stracił - zdaniem Marka Cieślaka - przez własną głupotę. -Trzeźwa żona siedziała na prawym siedzeniu, a kolega Drabik z promilami na lewym - wspominał selekcjoner w swojej autobiografii pod tytułem "Pół wieku na czarno". - Gdyby nie przejechał na czerwonym świetle, to policja nawet by go nie zatrzymała. A gdy już go zatrzymali, to na własną zgubę zaczął się mądrować. Sławek twierdził później, że ktoś celowo nasłał kontrolę, ale nie miał racji. Bo co, nasłali mu czerwone światło? Zignorował je, to go zatrzymali - twierdzi ówczesny trener Włókniarza. Tak czy siak, Drabika czekało zawieszenie. Nie osłabiło to jednak jego siły psychicznej. Wciąż mógł liczyć na wsparcie częstochowskiego klubu dla którego już wówczas był ikoną. Marek Cieślak ze szczególnym zaangażowaniem dbał o jego przygotowanie fizyczne. Zimą organizował nawet dodatkowe niedzielne treningi na których wraz z zawieszonym zawodnikiem biegali po górach. Ciężka praca popłaciła. Nie bez powodu uważa się, że podczas zawieszenia żużlowca kluczowe jest dbanie o formę fizyczną i dietę. Sama jazda na żużlu przypomina tę na rowerze - techniki nie da się zapomnieć nawet po tak długiej przerwie. Sztuką jest za to utrzymać ciało w takiej formie, by wciąż potrafiło zachowywać się tak jak wcześniej. Drabik w sezonie 1996, bezpośrednio po powrocie na tor, został indywidualnym mistrzem Polski. Podczas warszawskiego finału również towarzyszył mu Marek Cieślak. Trener pełnił funkcję mechanika, pomagał dobierać przełożenia i wymieniał koła. Czy Maksym również może powrócić z taką bombą? Oczywiście. Należy jednak zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy tymi dwiema sytuacjami. Sławomir mógł liczyć na nieprzerwane wsparcie klubu i trenera. Jego syn nie jest już tymczasem związany z żadną z drużyn i nie może liczyć na wsparcie tylu osób co kiedyś ojciec. Zresztą nawet z nim nie utrzymuje już kontaktu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź