Maksym Drabik za przekroczenie dopuszczalnych limitów infuzji dożylnej został ukarany roczną dyskwalifikacją, której okres liczy się od 30 października minionego roku. Sama sprawa wyszła na jaw już w 2019, lecz przeciągano ją w czasie aż do granic absurdu. W międzyczasie żużlowiec wciąż zdobywał ważne punkty dla brązowych medalistów kraju - Betard Sparty Wrocław. We wcześniejszych przypadkach - choćby gdy na stosowaniu metyloheksanaminy wpadł Patryk Dudek - było to nie do pomyślenia. -Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony łagodnym wyrokiem. Mimo wszystko spodziewałem się dużo poważniejszych konsekwencji. Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, która odróżnia te dwie sprawy i dla mnie jest dużo bardziej niezrozumiała niż sama długość dyskwalifikacji. Mianowicie, Dudkowi odebrano wszystkie punkty zdobyte od momentu badania przez co Falubaz stracił dużo punktów meczowych. Tymczasem Drabik odjechał cały sezon i dopiero pod koniec wycofał się z własnej woli, a nikt mu tych punktów nie zamierza anulować. Nie rozumiem tego - przyznaje Jacek Frątczak, który pracował w zielonogórskim klubie, gdy toczyła się dopingowa sprawa ich wychowanka. Podobnie sprawa wyglądała w przypadkach Grigorija Łaguty i Aleksandra Łoktajewa. Wszystkie punkty zdobyte po pobraniu pozytywnej próbki ulegały anulowaniu, a ligowa centrala weryfikowała wyniki meczów w których dopingowicze brali udział. Śmiało można powiedzieć, że PGG ROW Rybnik przypłacił to wówczas spadkiem z PGE Ekstraligi. Tymczasem ponad pół roku po wpadce Drabika, Sparta przystąpiła do ligowego sezonu z nim w składzie. Znacząco pomógł drużynie w awansie do fazy play-off. Mimo, że w końcowej fazie rozgrywek zrezygnował z jazdy, bez jego wkładu wrocławianom byłoby znacznie trudniej wywalczyć brązowy medal DMP. Na takiej niekonsekwencji najbardziej stracił zespół z rodzinnego miasta Drabika, częstochowski Włókniarz. Gdyby na koniec fazy zasadniczej odjąć od wyników Sparty punkty zdobyte przez dopingowicza, wrocławianie straciliby aż sześć "dużych oczek" i spadli na szóstą lokatę w tabeli. Ich miejsce w fazie play-off zająłby właśnie klub Michała Świącika, który za spotkanie w stolicy Dolnego Śląska zainkasowałby nie punkt za remis, a dwa za zwycięstwo. Na nietypowym zachowaniu centrali stracił także Bartosz Smektała. Gdyby Drabika traktowano na równi z Dudkiem czy Łagutą, byłemu zawodnikowi Sparty powinien zostać odebrany tytuł mistrza świata juniorów z sezonu 2019. Oznaczałoby to drugie z rzędu młodzieżowe złoto wychowanka Unii Leszno, który tym samym zrównałby się na czele klasyfikacji medalowej czempionatu U21 z Emilem Sajfutdinowem i Darcym Wardem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź