Sport opiera się na liczbach, te są bezlitosne. W czasach najnowszych, czyli w XXI wieku olimpijskie zdobycze medalowe reprezentacji Polski prezentowały się następująco: Sydney - 14, Ateny - 10 (trzy złote), Pekin - 11, Londyn - 11, Rio de Janeiro - 11, Tokio - 14. Z Paryża reprezentanci przywożą 10 medali, w tym tylko jeden z najcenniejszego kruszcu. A byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie finisz igrzysk który rozpoczął się 7 sierpnia - tego dnia zdobyliśmy jedyne złoto, dodatkowo brąz, a siatkarze po heroicznym boju pokonali USA 3:2 w półfinale turnieju. Gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania, ale tu akurat w narodzie jest zgoda - to najgorsze sportowo igrzyska od lat. Apokalipsa, która nie nadeszła Ale nie tylko o sporcie ma być ten tekst. Fachowi dziennikarze też się w nim wypowiedzą, ale chcę żeby w nim było sporo perspektywy osobistej - wybrałem się do Paryża jako kibic w ramach urlopu, by odpocząć od codziennej walki ze słowem, by sprawdzić na własne oczy czy dojdzie do zapowiadanej przez wielu katastrofy. - W Sekwanie nie da się kąpać, bezpieczeństwa nie da się zapewnić, koszty imprezy będą ogromne, transport zatłoczony, strajki zrujnują imprezę, paryskie życie zamieni się w piekło, z którego trzeba uciec, ceny biletów będą wygórowane, poruszanie się po stolicy stanie się niemożliwe, system policyjny stanie się totalitarny, a bariery wokół Sekwany zamienią stolicę w obozy jenieckie - parodiował (?) te obawy Laurent Joffrin w Le Journal. Z wyżej wymienionych obaw sprawdziły się tylko te o kosztach biletów - wejściówki na zawody sportowe tanie nie były, trudno było je dostać, ale mówimy o największej imprezie sportowe na świecie. Wysoka podaż to wysoka cena, liczba chętnych przewyższała wielokrotnie liczbę dostępnych miejsc na trybunach. Cudem udało się np. kupić wejściówki na mecz siatkarzy Polska - Słowenia za 130 euro i na tenis stołowy po 125 euro. Dobrze, że miejscowi Marokańczycy od swojej ojczyzny bardziej kochają pieniądze - handel pod arenami szedł w najlepsze, mimo że bilety były tylko elektroniczne. Inna para kaloszy to bilety komunikacyjne. których cena wzrosła - aby dojechać z przedmieść do centrum trzeba było wydać aż 6 euro. Paryżanie zastanawiają się czy po zakończeniu sportowych zmagań poziom wróci do punktu wyjścia? Myślę, że wątpię. Przed startem imprezy, gorzko żartowano, że gdy sportowcy szykowali się do startów, terroryści w tym czasie oglądali film pt. "Zobaczyć Paryż i umrzeć". Mówił o tym młodszy aspirant Tomasz Burkhardt z komendy miejskiej policji w Gdańsku - zagrożenie terrorystyczne było tak wysokie, że francuscy mundurowi poprosili o pomoc kolegów z kontynentu. Nic takiego nie miało miejsca. Wszystko co miało pójść źle, poszło dobrze. Francuscy znajomi moich gospodarzy, którzy wyjechali z miasta w strachu przed apokalipsą ochoczo wracali, gdy okazało się, że Paryż jednak nie zapłonie od znicza olimpijskiego. - Paryżanie mieli wiele obaw, ja nie byłem wyjątkiem, ale po ceremonii otwarcia igrzysk zaczął się magiczny czas, wszystkie troski poszły na bok, znów byliśmy dumni z naszego miasta. Często bywam w Niemczech, paryska atmosfera przypominała tę z mundialu w 2006 - Sommermärchen, czyli letnia bajka. To było jak sen, z którego nie chcemy się zbudzić. Pokazaliśmy światu czym jest Paryż, że to jest coś więcej niż miasto - to styl życia - mówi nam Ali Farhat, paryżanin prywatnie, służbowo francuski dziennikarz Deutsche Welle. Igrzyska rozpoczęły się skandalizującą ceremonią otwarcia, wyśmiewano za krótkie łóżka w dodatku z kartonu itp. Poza tym, haha facet przebrany za babę z brodą, dziwnie to zbieżne z propagandą o zgniłym zachodzie płynącą z Kremla, ale to zapewne przypadek. Wykluczona z igrzysk Rosja ma teraz inne problemy więc pewnie trolle zostały przerzucone na odcinek łuku kurskiego. Będąc bardziej serio - rywalizacja osób o nieokreślonej płci jest największym problem, z którym musi zmierzyć się współczesny olimpizm, który w Paryżu dostał skrzydeł. Gdy przybyłem do stolicy Francji w drugim tygodniu rywalizacji, impreza już okrzepła, być może wcześniej zgarbiona od nadmiaru oczekiwań, wyprostowała się i nabrała pewności siebie. Dowodem wypełnione do ostatniego miejsca prawie wszystkie paryskie areny, bo na prowincji (piłkarskie stadiony w Lyonie, Nantes czy Marsylii) bywało różnie. De gustibus non disputandum est, ale Paryż wciąż jest jednym z najpiękniejszych miast świata, miliony zwiedzających co roku nie mogą się mylić. Wieża Eiffela, Pola Elizejskie, Luwr, Wersal, Sekwana, Trocadero, Moulin Rouge, Montparnasse i Montmarte. Wolter, Claude Monet, Brigitte Bardot, Edith Piaf, Roman Polański, Catherine Deneuve. - Igrzyska w Paryżu były na pewno najpiękniejsze z tych, w których uczestniczyłem. Francuzi rewelacyjnie wkomponowali zawody w tkankę miasta. Wykorzystali wszystkie uroki Paryża. Miasto oddychało igrzyskami, igrzyska miastem. Tego zabrakło trochę np. w Londynie. Było wygodnie, bo wiele aren zbudowano w parku olimpijskim w okolicy stadionu, ale jednak nieco na uboczu miasta. Paryż to też świetna logistyka. Niemal na każdą arenę można było dojechać błyskawicznie komunikacją publiczną. Po jednej z sesji wieczornych opuszczałem Stade De France niemal równo ze wszystkimi kibicami. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi spokojnie, płynnie odjeżdżało kolejnymi pociągami w stronę centrum. Po 20 minutach od wyjścia ze stadionu byłem już na Gare du Nord. Do tego atmosfera na trybunach. Rewelacyjna! Na pływalni, na lekkiej atletyce, na koszykówce. Wszędzie komplet, kibice znający się na sporcie. Dodatkowo na każdej arenie doskonała oprawa - mówi nam Szymon Borczuch z TVP Sport. Bagietki, sera i igrzysk Nic dodać, nic ująć. W stolicy Francji po prostu dobrze się żyje - rano bagietka (tańsza niż w Polsce) z serem, wieczorem ze znajomymi wino z serem, jeśli do tego dodać rywalizację sportową na najwyższym poziomie mamy komplet potrzebny do szczęścia - chleb, nabiał i igrzyska. Relacja Polski z Francją jest skomplikowana. Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy i to przecież my uczyliśmy Francuzów używać widelca. Z drugiej strony Stefan Kisielewski mawiał o Francji: "Pocieszam się tylko, że ta stara k...a Francja odcierpi jeszcze za naszą krzywdę, zawsze nas zdradzała i sprzedawała!". "Kisiel" znał kulturę francuską, a ci którzy dziś powtarzają tę wypowiedź, pewnie myślą, że Houellebecq to sieć marketów coś jak Auchan. Ale dość tych wątków polskich, nie chodzi o nas, sami Francuzi nie byli przekonani do igrzysk. Zanim została szefową Paryża Anne Hidalgo krytykowała pomysł z pozycji lewicowych, aż do momentu gdy objęła stołek mera - koniec końców wykąpała się w Sekwanie, aby udowodnić, że można bez obaw przeprowadzić w niej zawody triathlonowe i pływackie. Za rok, po przerwie trwającej ponad wiek, od 1923 r. będzie można się wykąpać w rzece przepływającej przez francuską stolicę. Rację ma red. Borczuch mówiąc o wkomponowaniu igrzysk w architekturę miasta - koszykówka 3 x 3 na placu Concorde, siatkówka plażowa pod wieżą Eiffela, sporty walki na Polach Marsowych, szermierka w Grand Palais, pływanie w La Defense, zawody konne w Wersalu. Zwłaszcza wizytę w tym ostatnim trzeba polecić tym którzy wieszczą zmierzch Europy zachodniej. Ale przecież cała Francja to nie Wersal, tak jak niecała Polska to Wilanów. Francja to również departament nr 93 Seine - St. Denis, słynny ze złych powodów, najwyższej w kraju przestępczości. Departament 93 To tu znajduje się narodowa arena Francji Stade de France - tu rozgrywano podczas igrzysk m.in. zawody o medale królowej sportu, lekkoatletyki. Będąc na rugbowym Pucharze Świata w październiku 2023 r. pokonując drogę ze stacji kolejowej na stadion nieraz miałem dreszcze. Bez zaciągania można było się upalić haszyszem, handel całą tablicą Mendelejewa odbywał się niemal jawnie, a stróży prawa próżno było szukać. Teraz ludzi o złych intencjach jakby wymiotło. Być może jak podczas mundialu w Rosji w 2018 r. dostali nakaz wyjazdu z dala od aren sportowych (mówiło się o Łotwie), ale jednak Francja to nie kraj Putina, tu opinia publiczna patrzy władzę na ręce, nie jest możliwe wyrzucenie ludzi z miasta, tak aby się o tym nikt nie dowiedział. W każdym razie "złych" nie było. A może nie "złych" a zagubionych, o czym pisze Anna Pamuła w książce pt. "Wrzenie". Lektura traktuje głównie o Francji arabskiej, więc też o St. Denis. Czy ci z departamentu 93 są czy nie są u siebie? Urodzili się tu, tak jak najczęściej ich rodzice. Ci ludzie żyją w rozkroku między Francją i krajem przodków. Czy dlatego gubią drogę? Czy mówią między sobą po arabsku? Czy my, Polacy jesteśmy zadowoleni, gdy ktoś z rodziny wyjedzie za pracą do Anglii czy Niemiec i po roku rozmawia z dziećmi w innym narzeczu? No właśnie. Problem na pewno złożony, łatwo mieć proste odpowiedzi na trudne pytania. Wiem tyle, że dobre wychowanie każe zdejmować buty, gdy przychodzimy do kogoś w gości. Faktem jest, że sukces Frontu Narodowego (często nazywanego skrajną prawicą, tak jakby innej nie było) nie wziął się z niczego. Dom Polski i inne Piłkarski Park Książąt i obok korty Roland Garros - dwie ikoniczne areny sportowe. W połowie drogi między nimi potężny Dom Niemiecki, sportowa ambasada naszych zachodnich sąsiadów. Kolejka wije się bardzo długo, zdziwienie budzą kibice dzierżący flagi...NRD. Po bliższym przyjrzeniu wychodzi na to, że nie emerytowani agenci Stasi cierpiący na "ostalgię", a dzieci, które nie mogą pamiętać Ericha Honeckera. W ogóle domy poszczególnych reprezentacji to temat na oddzielny artykuł. Udało się odwiedzić kilka - bardzo ciekawy (i darmowy!) Dom Japoński w cieniu wieży Eiffela, tuż nad Sekwaną. Fantastyczny Dom Irlandzki, drzwi w drzwi z Moulin Rouge, gdzie strudzeni kibice mogli przechylić kufel Guinnesa. Był też Dom Polski, uznaliśmy że bigos i schabowego można spożyć w kraju, ale oddajmy głos red. Piotrowi Jaworowi, który dla Interii obsługiwał polską ambasadę sportu: - Uważam, że otwarcie Domu Polskiego po raz pierwszy w historii to był bardzo dobry pomysł. Gdy była w nim Iga Świątek, zapanowało istne szaleństwo, ochrona musiała wzmocnić wysiłki jeszcze 2-3 godziny po jej przybyciu. W dni gdy startowali polscy sportowcy robiło się tłoczno, były ogromne emocje, kibice krzyczeli i tańczyli ze szczęścia, zwłaszcza podczas meczów siatkówki. Prezes PKOl Radosław Piesiewicz osobiście witał wszystkich przybyłych. Gdybym był kibicem byłbym zadowolony z wizyty. W cenie biletów picie i jedzenie. Można było śledzić zmagania sportowców na telebimach w klimatyzowanych pomieszczeniach, pograć w piłkarzyki, porzucać do kosza, w tenisa stołowego. To były fantastyczne igrzyska olimpijskie, mimo obaw cywilizowany świat pokazał, że nie jest zmęczony. Piłkarskie mistrzostwa świata czy Europy rozgrywane są na terenie jednego lub kilku krajów, tutaj cały świat zjechał do jednego miasta - Amerykanie, Brazylijczycy, Holendrzy, Niemcy, Japończycy. Przyjechali do miasta miłości z miłości do sportu. Paryż jak zwykle udowodnił, że jest wart mszy. To była świetna impreza, Los Angeles ciężko będzie to przebić, chociaż Tom Cruise pokazał podczas ceremonii zamknięcia paryskich igrzysk, że nie będzie to "mission impossible".