Według części bytomskich kibiców tylko wywalenie Dariusza Fornalaka może odmienić grę ich ukochanego zespołu. Cóż, czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze. Najpierw jednak ustalmy fakty: Polonia ma najmniejszy budżet w lidze i najmniejszy potencjał piłkarski. Gra na obcych stadionach, bo jej jest w przebudowie, podobnie zresztą, jak strona internetowa... Trudno się więc dziwić, że prezes Polonii Damian Bartyla nie wierzy, że zwalniając trenera odetnie klub od zbędnego balastu. - Nigdy nie byłem zwolennikiem zmiany trenera - przekonuje. - To najłatwiej zrobić. U nas jest taka moda. Widzę, że trener Fornalak wierzy w to, że da się przełamać złą serię. Każdy popełnia błędy, on też, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę z naszych możliwości i podchodzę do naszych wyników racjonalnie. INTERIA.PL: Liczył pan na coś więcej niż na walkę o utrzymanie? - Od samego początku wiedzieliśmy, że jesteśmy w grupie sześciu drużyn, które będą walczyć o utrzymanie. Mamy teoretycznie silniejszy zespół niż ten, który awansował do ekstraklasy, bo doszli tacy piłkarze, jak Radzewicz czy Wolański, ale nie zawsze od razu przekłada się to na wynik. Nie powiem nic nowego: każdy potrzebuje czasu na zgranie. Minęło lato, podczas którego fetowaliście awans. Mamy pochmurną, deszczową jesień. Zapał ostygł. Myślał pan, że będzie lepiej czy gorzej? - Szkoda mi tych punktów straconych w meczach z Zagłębiem Sosnowiec i Jagiellonią. Mówię o nich, że są nie o trzy czy sześć, a o dziewięć punktów. Ostatni nasz przeciwnik - Górnik Zabrze ma zdecydowanie silniejszą drużynę niż my i wspaniałą publikę, która bardzo pomaga drużynie. My z kolei punkty musimy wyrywać rywalom z gardła! Tymczasem po pierwszym straconym golu z naszej drużyny schodzi powietrze. Można wyliczać: Groclin, Korona... - No właśnie. W tych meczach rozegraliśmy dobre pierwsze połowy, ale później daliśmy się pokonać. Ale to pokazuje, że są jeszcze rezerwy, właśnie w sferze mentalnej. Początkiem września pojawiła się informacja, że wkrótce sponsorem Polonii ma zostać firma Pol-Aqua. Minęły dwa tygodnie, a o sprawie nie słychać. Czy to oznacza, że upadła? - Wcale nie. W dalszym ciągu rozmawiamy. Znają nasze problemy i myślę, że zostaną naszym sponsorem jeszcze w tej rundzie. Ale prowadzimy rozmowy także z innymi podmiotami. Patrząc na inne kluby ekstraklasy widać, że takie rozmowy prowadzi się rok wcześniej. Więc jeśli nie teraz, to później. Polonia ma najniższy budżet w ekstraklasie. Wystarczy na dogranie sezonu? - Mam nadzieję, że wystarczy. Nie jest łatwo, w dodatku teraz jeszcze doszła sprawa zadymy podczas meczu z Górnikiem. W czwartek zbierze się komisja dyscyplinarna i pewnie przyłoży nam karę. Ale z problemami finansowymi musimy sobie radzić nieprzerwanie od kilku lat. - Sytuacji nie ułatwia remontowany stadion. - Wiadomo, że każdy beniaminek wykorzystuje atut własnego boiska. Gdybyśmy mogli grać u siebie, to na naszym koncie byłoby więcej punktów. Poza tym, inaczej się gra, jeśli po meczu wyjazdowym przychodzi czas na mecz przed własnymi kibicami. Łatwiej się zmobilizować. Gra u siebie w przyszłej rundzie jest rzeczywiście realna? - Jestem w ciągłym kontakcie z wykonawcami przebudowy stadionu i wierzę, że wiosną będziemy mogli występować na własnym obiekcie. Rozmawiał pan ostatnio z piłkarzami o grze i wynikach? - Musiałem skupić się na innych sprawach, czysto organizacyjnych, ale wkrótce na pewno się z nimi spotkam. Co im pan powie? - Chcę z nimi porozmawiać i dodać im wiary. W lidze jest jeszcze sporo meczów do rozegrania, a same pieniądze nie wygrywają na boisku. W ubiegłym roku mieliśmy kilkakrotnie mniejszy budżet od Zagłębia Sosnowiec, a udało nam się awansować. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz