Piątkowe zawody mistrzostw świata w Planicy trzymały w napięciu do samego końca. Ostatecznie powody do świętowania mieli miejscowi kibice, którzy tym razem dość licznie stawili się pod skocznią. Tytuł mistrza świata zdobył bowiem ich reprezentant - Timi Zajc. Na drugim miejscu uplasował się Ryoyu Kobayashi, który po pierwszej serii był liderem, a brązowy medal wywalczył Dawid Kubacki. Pechowcem został Kamil Stoch, który został sklasyfikowany na czwartej pozycji. Nasz skoczek wciąż ma jednak szansę na zdobycie medalu w Planicy, bowiem wielkie nadzieje możemy, a wręcz powinniśmy wiązać z sobotnim konkursem drużynowym. Skoki narciarskie: MŚ w Planicy. Thomas Thurnbichler wprost: Chcemy złota Biorąc pod uwagę "klasyfikację drużynową", zliczającą wyniki poszczególnych skoczków z danej reprezentacji, okazuje się, że najlepsi w piątkowych zawodach byli Polacy! Drugie miejsce w tym zestawieniu zajęli Niemcy, a trzeci byli Słoweńcy. To stawia "Biało-Czerwonych" w roli faworytów przed "drużynówką". Trener polskich skoczków narciarskich Thomas Thurnbichler nie ukrywa, że cel przed ostatnim konkursem w Planicy jest jasny - tytuł mistrzowski. "Jestem przekonany, że ta drużyna będzie jutro walczyć o kolejny medal. Jutro chcemy złota, to musi być właśnie złoto. Jeśli chłopcy wykonają swoją robotę, to jest to możliwe" - stwierdził Austriak w rozmowie z Eurosportem. Później Thomas Thurbichler ogłosił kolejność, w jakiej nasi skoczkowie wystąpią w sobotnich zawodach. Rozpocznie Kamil Stoch, po nim na belce pojawi się Piotr Żyła, jako trzeci zaprezentuje się Aleksander Zniszczoł, a wszystko kończyć będzie Dawid Kubacki. Kibice na Twitterze wyrazili zaskoczenie takim wyborem. Pojawiły się nawet głosy, że jest to "ryzykowne rozwiązanie". Spora część fanów, że nasi skoczkowie powinni wystąpić w kolejności: Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch, Dawid Kubacki. Nasi reprezentanci stoją przed historyczną szansą. Polscy skoczkowie jeszcze nigdy nie zdobyli trzech medali na jednych mistrzostwach świata lub igrzyskach olimpijskich. Obyśmy więc w sobotę byli świadkami unikatowego wydarzenia, najlepiej zwieńczonego "Mazurkiem Dąbrowskiego".