INTERIA.PL: Czy zamierzacie państwo przeprowadzić dochodzenie w związku z zarzutem Krystyny Pałki odnośnie tego, że ktoś przestawił jej celowniki? Słowa naszej zawodniczki: "Jeśli się potwierdzi przypuszczenie odnośnie osoby, która to zrobiła, będzie to wielki szok dla wszystkich" - brzmią mocno. Dagmara Gerasimuk, sekretarz generalna Polskiego Związku Biathlonu: - A jak pan sobie wyobraża to ewentualne śledztwo? Mamy taki sam kłopot, jak najbardziej zainteresowane osoby, w znalezieniu ewentualnego winowajcy. Są to tylko i wyłącznie domysły i przypuszczenia. Ciężko po tylu dniach znaleźć winnego, czy dowody na całkowite wyjaśnienie sprawy. Nie wzbudzał państwa podejrzeń fakt, że jedna z najlepiej strzelających w naszej drużynie zawodniczek pudłuje siedem na dziesięć prób?- Nie miałam takich podejrzeń, choć oczywiście Krystyna jest naszą najlepszą strzelczynią, więc jej niepowodzenie na strzelnicy bardzo nas zaskoczyło. W pierwszym momencie, oglądając jej start, pomyślałam, że mogła się wywrócić na trasie i karabin w tym czasie mógł o coś uderzyć. Nigdy bym jednak nie podejrzewała, że ktokolwiek mógł celowo zrobić krzywdę zawodniczce. Natura ludzka jest naiwna, ja jednak daleka jestem od osądzania kogokolwiek.Jakieś szanse na zebranie dowodów? - Bardzo marne. Dzisiaj jest środa, od biegu mija sześć dni. Krąg zainteresowanych rozwiązaniem tej zagadki jest bardzo duży. Wszyscy, łącznie z trenerami, byliśmy zaskoczeni tym strzelaniem. Wielka szkoda, że do tego zgrzytu doszło po biegu sztafetowym, w którym liczyliśmy na medal!- Szanse były ogromne, wręcz niepowtarzalne. Tym bardziej, gdy wejdzie się pod uwagę fakty, że silne reprezentacje Francji i Niemek miały olbrzymie problemy. Dlatego absolutnie wszyscy byliśmy zaskoczeni, wiedząc jak dobrym strzelcem przez te wszystkie lata była Krystyna. Może ją samą ta wiedzą o tym, na jakim była jest poziomie, popchnęła do tego, co w tej chwili robi. Ja na jej miejscu byłabym daleka od posądzania kogokolwiek. Jak wygląda rutyna na zawodach, kto pilnuje sprzętu tuż przed startem? Czy faktycznie do rozregulowania karabinu wystarczy jedno, ręczne przekręcenie śrubki w nim? - To prawda, wystarczy jeden błyskawiczny ruch, by wszystko zepsuć. To sam zawodnik odpowiada za swój karabin podczas zawodów. Proszę pamiętać też o tym, że jest ograniczony dostęp ludzi do strefy startowej, akredytacje nie pozwalają nam na poruszanie się wszędzie. W miejscu przedstartowym, który nazywamy "ogródkiem", może być bardzo wąskie grono osób. Zawodnicy się tam rozgrzewają tuż przed linią startu, tam zostawiają swój sprzęt, karabin, ubrania. Zostawiają - w domyśle odkładają, bo nigdy nie tracą z pola widzenia broni. Nie powie pani, że zabierają ją nawet do toalety? - U nas od wielu edycji Pucharu Świata, długich lat współpracy, zawsze w "ogródku przedstartowym" karabinów pilnuje fizjoterapeuta, który jest z zawodnikami. Czasem tą osobą jest trener. Mamy tych samych współpracowników od wielu lat, to wszystko działa sprawnie. W innych ekipach dzieje się tak samo - zawodniczkom karabinków pomagają pilnować fizjoterapeuci, bądź trenerzy.Czyli nie ma w ekipie kogoś takiego jak np. rusznikarz, kto odpowiada za stan karabinu?- Nie, inne ekipy też takich specjalistów nie mają. Czyli z państwa punktu widzenia taka informacja o sabotażu, bez twardych dowodów na to, że do niego doszło jest niczym innym jak sianiem zamieszania?- Informacja została już upubliczniona, obiegła już świat. Już znaleźliśmy się pod ostrzałem mediów, czuję się już niemal mobbingowana telefonami. Jadą już do nas kamery na wywiady z trenerem i prezesem. Tej lawiny nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Możemy tylko tłumaczyć, wyjaśniać, jakie obowiązują u nas procedury podczas zawodów, co właśnie czynimy. Z zawodniczką również rozmawiamy. Sprawy zaszły za daleko, nie da się ich zatrzymać.Rozmawiał: Michał Białoński