Starciem z ŁKS-em Łódź Lech Poznań chciał nie tylko zapewnić sobie awans do II rundy Pucharu Polski, ale też przerwać fatalną serię pięciu meczów bez zwycięstwa. Ostatnie pojedynki Kolejorza w Lotto Ekstraklasie przyniosły mu raptem punkt i w Łodzi z piątą ekipą Fortuna I ligi. Piłkarze Kazimierza Moskala liczyli na niespodziankę i triumf nad pogrążonym w kryzysie rywalem. Poznaniacy byli stroną zdecydowanie aktywniejszą w pierwszej odsłonie, atakowali i szukali prowadzenia, ale ich kolejne próby kończyły się niepowodzeniem. Brakowało precyzji, brakowało wykończenia i elementu zaskoczenia pod bramką łodzian. Ci starali się kontrować, ale klarownej sytuacji przed przerwą nie stworzyli. A w ostatniej akcji pierwszej połowy mogli stracić gola, bo we własnym polu karnym ręką zagrał Bartosz Widejko. Piłkarze Lecha protestowali, ale sędzia zakończył grę i zaprosił drużyny na przerwę. Po powrocie do gry Lech atakował coraz odważniej, a na lewej flance spory wiatr robił Kamil Jóźwiak. I przynajmniej dwa razy powinien kończyć akcję celnym strzałem i prowadzeniem dla Lecha. Dwa razy jednak chybił, a jego koledzy wcale nie byli lepsi. ŁKS został zepchnięty do głębokiej defensywy, ale z biegiem czasu coraz śmielej kontrował i miał swoje sytuacje w końcówce. Piłkarzom I-ligowca zabrakło jednak zimnej krwi, tak samo jak Joao Amaralowi, który w doliczonym czasie gry znalazł się sam przed bramkarzem ŁKS-u i... strzelił wprost w niego. Po 90 minutach sędzia nie miał wyjścia - zarządził dogrywkę. Przez niemal pół godziny Kolejorz bił głową w mur, a kolejne okazje marnowali Christian Gytkjaer, Pedro Tiba i 18-letni Tymoteusz Klupś. Wreszcie szczęście uśmiechnęło się do Lecha, po akcji Klupsia w 119. minucie Gytkjaer uderzył wprost w bramkarza rywali, a piłkę do pustej bramki dobił Joao Amaral. Lech uniknął konkursu rzutów karnych i kompromitacji, ale znów nie zachwycił. ŁKS Łódź - Lech Poznań 0-1 (0-0) Bramka: Joao Amaral (119) Żółte kartki: Tomasz Cywka, Łukasz TrałkaSędziował: Łukasz Szczech (Warszawa). Inna ekstraklasowa drużyna, Arka Gdynia, gościła we wtorek w Rudzie Śląskiej, gdzie mierzyła się w I rundzie Pucharu Polski z IV-ligowym Śląskiem Świętochłowice. Gdynianie potrzebowali niespełna kwadransa, by jeszcze przed przerwą zadać trzy ciosy. Trafiali Aankour, Vinicius i Siemaszko, co wystarczyło żeby rozstrzygnąć mecz i po przerwie już nie martwić się o wynik. Po zmianie stron piłkarze Śląska zaatakowali, stworzyli kilka sytuacji pod bramką Arki. Najbliżej zdobycia honorowego gola był w 60. minucie Dawid Hewlik, który z bliska nie zdołał jednak pokonać bramkarza gości. W doliczonym czasie mecz został na chwilę przerwany, bo na murawie pojawił się kibic. Nie dał się złapać, przeskoczył przez płot i opuścił stadion. Chwilę później zawodnik gospodarzy Łukasz Wawrzyniak trafił z bliska w poprzeczkę, marnując ostatnią w tym spotkaniu szansę na gola. Śląsk Świętochłowice - Arka Gdynia 0-3 (0-3) Bramki: Nabil Aankour (27), Marcus Vinicius (33), Rafał Siemaszko (39) Żółte kartki: Mateusz Kaiser - Adam Danch Sędziował: Dawid Bukowczan (Żywiec) Widzów: 700