Polska medalistka na co dzień jest... prawniczką. Szef mówi wprost: To ją cechuje w pracy
Drużyna szpadzistek znalazła się na ustach całej Polski po tym, jak we wtorek wywalczyła brązowe medale igrzysk olimpijskich. Nasze panie – w dramatycznych okolicznościach – pokonały Chinki, a bohaterką została Aleksandra Jarecka, która wygrała ostatnią rundę. Na co dzień nasza medalistka treningi łączy z pracą zawodową w kancelarii adwokackiej, w której odbywa też aplikację. – Myślę, że jej postawa w pracy jest zbliżona do postawy sportowej. Walka do końca, opanowanie w trudnych momentach - to wszystko cechuje ją na drodze zawodowej – mówi w rozmowie z Interią mecenas Tomasz Wróbel, przełożony Jareckiej.

Na medal w szermierce czekaliśmy od 2008 roku, kiedy w Pekinie na podium stanęli nasi szpadziści. W Paryżu drużyna kobieca była stawiana w roli jednego z pretendentów do zdobycia krążka, ale sukces na takiej imprezie nigdy nie jest łatwy. W turnieju olimpijskim rywalizują bowiem tylko najlepsi z najlepszych, a poziom jest niezwykle wyrównany.
Ostatecznie podopieczne trenera Bartłomieja Języka sięgnęły po brąz. W decydującym meczu ich rywalkami były Chinki. Ostatni z dziewięciu pojedynków stoczyła Aleksandra Jarecka.Tak opisywaliśmy go na naszych łamach:
"Potrzebowaliśmy jeszcze jednego zwycięstwa, tego ostatniego. I 28-letnia krakowianka miała je odnieść, pokonać Sihan Yu. Mimo że po 50 sekundach jako pierwsza została trafiona, gdy rywalka zablokowała jej klingę. I mimo, że za chwilę stało się to po raz kolejny. Dwa punkty straty? Minęło 20 sekund i znów był remis. A 80 sekund przed końcem to jej atak dał Polsce prowadzenie 29:28. Jarecka ostatecznie tę wojnę nerwów... zremisowała. Na 4 sekundy przed końcem to Yu trafiła. Mało tego, doszło do skandalicznej sytuacji, w której tablica wyników pokazywała, że Polska miała przed tą akcją 31 punktów, a Chiny - 30. To był błąd, powinno być 30:30. Polska przegrywała więc 30:31, Jareckiej zostały cztery sekundy. Ruszyła, trafiła, na niecałe trzy sekundy przed końcem. Było 31:31, decydowała dogrywka. Do złotego trafienia, które koniecznie musiała zadać Chinka, bo to nie ona wylosowała priorytet. Ale nie zadała, dokonała tego Polka! W ten sposób, po wielkim horrorze, Polska zdobyła swój drugi medal na igrzyskach w Paryżu."
Jarecka została bohaterką. Koleżanki z drużyny wzięły ją na ręce, a kibice długo wiwatowali. Media zaczęły rozpisywać się na temat naszej szpadzistki, która - jak się okazało - nie tylko trenuje wymagającą dyscyplinę, ale także pracuje zawodowo. I to w kancelarii adwokackiej! Jednocześnie odbywa w niej aplikację, którą w przyszłym roku skończy. Interia dotarła do Kancelarii Adwokackiej Tomasz Wróbel i jej właściciela, który jest opiekunem Jareckiej. Mecenas zgodził się na rozmowę specjalnie dla nas.
Aleksandra Jarecka pracuje w kancelarii adwokackiej
Przełożony naszej medalistki nie miał technicznej możliwości - z uwagi na wyjazd - oglądania transmisji meczu z Chinkami. Jak jednał powiedział, śledził wynik niemalże na żywo z wypiekami na twarzy.
- Nie będę ukrywał, że nie jestem jakiś wielkim fanem tej dyscypliny. Gdyby nie występ Oli, nie oglądałbym pewnie tej rywalizacji. Dzięki niej byłem jednak zaangażowany emocjonalnie - powiedział Wróbel.
Mecenas jest opiekun Jareckiej, która w prowadzonej przez niego kancelarii odbywa aplikację. Olimpijka pracuje tam od dwóch i pół roku i pokazuje się z jak najlepszej strony. - Myślę, że jej postawa w pracy jest zbliżona do postawy sportowej. Walka do końca, opanowanie w trudnych momentach - to wszystko cechuje ją na drodze zawodowej - stwierdził adwokat.
Kancelaria Adwokacka Tomasz Wróbel zajmuje się prawem karnym, czyli szeroko pojętymi przestępstwami. - Na tym polu, jak w szermierce, też trzeba walczyć, być twardym i liczyć się z dużym prawdopodobieństwem porażki - dodał nasz rozmówca.
W przyszłym roku Jarecka skończy aplikację.
Jej rozwój oceniam bardzo pozytywnie. Trzeba mieć też na uwadze, że niedawno urodziła dziecko, więc miała przerwę zarówno w pracy, jak i w sporcie. Szybko wróciła jednak na oba te pola i wygląda na to, że ze wspaniałymi skutkami.
Aleksandra Jarecka może liczyć na bonus od szefa
Przełożony medalistki, zapytany o to, czy czuje się współodpowiedzialnym za sportowy sukces swojej podopiecznej, stanowczo zaprzeczył. Przy okazji odniósł się też do postawy szermierczych działaczy.
- Wszyscy - a zwłaszcza związkowi działacze - będą się teraz grzali w blasku olimpijskiego znicza, tymczasem prawda jest taka, że mało brakowało, a Oli w ogóle nie byłoby na igrzyskach. Nie została dopuszczona do startu indywidualnego, długo ważył się też jej występ w drużynie, mimo że wyniki predysponowały ją do jednej i drugiej konkurencji - zauważył Wróbel. - Mam nadzieję, że ci, przez których Ola nie wystąpiła w konkurencji indywidualnej, poniosą za to odpowiedzialność.
Jarecka nie będzie miała szczególnie dużo czasu na świętowanie.
Olu, wracaj, czekamy na ciebie. W piątek rano widzimy się w biurze.
Jak dodał - taki termin powrotu do pracy ustalili między sobą jakiś czas temu. Z uwagi na zdobyty medal, Jarecka będzie mogła jednak liczyć na dodatkowy urlop.
- Jest obiecany dodatkowy urlop za medal. Umówiliśmy się jednak na powrót w piątek, więc na razie tego się trzymamy - zakończył Tomasz Wróbel.
Jakub Żelepień, Interia












