W maju AZS Energa zwieńczyła ligę trzecim miejscem. Dawało ono prawo startu w europejskich pucharach, ale koszalinianki w nich nie zagrają. "Tylko start w pierwszej rundzie generuje koszty od 50 do 100 tys. zł. Zależy od tego, czy wylosuje się drużynę np. z Danii czy Azerbejdżanu. Nie stać nas na takie wydatki. Mimo wszystko uważam, że pokazanie się w Europie powinno być celem dla drużyny. Toteż będziemy znowu grali o prawo startu w pucharach. Finanse pokażą, czy nas będzie stać" - wyjaśnił Roman Granosik, prezes AZS Energi Koszalin. Zespół koszaliński do ligi przystąpi w niemal niezmienionym składzie, a wręcz wydaje się nieco mocniejszy. Wprawdzie Koszalin opuściła bramkarka Beata Kowalczyk (Arka Gdynia), ale do składu wraca Izabela Prudzienica. W polu za to doszły dwie Ukrainki z Galiczanki Lwów Natalija Striukowa na rozegranie i jej imienniczka Wołownik na praw skrzydło. Do tego klubowi udało się zatrzymać reprezentacyjną rozgrywającą Romanę Roszak i jej koleżankę z kadry Monikę Michałów. To oznacza siłę na miarę poprzednich rozgrywek. "Dlatego celujemy w pierwszą czwórkę ligi" - zapowiedział Granisik.