Doskonale jeszcze pamiętamy przedmundialową wpadkę Tomasza Kuszczaka, który w maju 2006 roku na Stadionie Śląskim puścił gola po wybiciu piłki z "szesnastki" przez... kolumbijskiego bramkarza. W sobotnie popołudnie przy Cichej podobny kiks omal nie przydarzył się golkiperowi Odry, Krzysztofowi Pilarzowi. Wysunięty na przedpole własnej bramki, w ostatniej chwili zdołał sparować na poprzeczkę - i dalej na róg - piłkę wybitą przez... jego vis-a-vis, Marcina Suchańskiego! Byłaby więc kolejna - w ciągu 18 miesięcy - bramka ze 100 metrów, zdobyta w Chorzowie! - To skandal. My mamy w Wodzisławiu podgrzewaną płytę, równą jak stół. A na takiej, jak tutaj, nie powinno się grać meczów ligowych - Krzysztof Pilarz w ten sposób usprawiedliwiał po trosze własną interwencję w tej sytuacji, ale i chyba także piłkarską niemoc swoich kolegów. Marcin Suchański na murawę jednak się nie skarżył. Wolał... wspominać przeszłość. - Kiedyś udało mi się już takiego gola zdobyć. Miałem wtedy bodaj 14 lat, grałem jeszcze w trampkarzach Ruchu Radzionków. To był mecz chyba w Strzybnicy - sięgał pamięcią wstecz bramkarz Polonii. I przyznawał, że w sobotę już... unosił ręce do góry z radości. - Z mojej perspektywy wyglądało, że Krzysiek nie zdąży się cofnąć, a piłka wpadnie pod poprzeczkę. Ale to jednak było 100 metrów. I zdążył - kiwał głową "Suchy". I tak jednak był szczęśliwy: z zachowania czystego konta i trzech punktów swej drużyny. Dariusz Leśnikowski