Marcin Możdżonek w starciu z Bułgarami zdobył trzy punkty z ataku i jeden blokiem. Cztery "oczka", to jak na niego niezbyt imponujące osiągnięcie, ale też grał niewiele. Trener Andrea Anastasi po pierwszym secie wymienił większość wyjściowego składu i wrócił do niego dopiero w końcówce czwartej partii (do końca na ławce został tylko Łukasz Żygadło). - Kibice znowu dopisali, na trybunach była wspaniała atmosfera. Szkoda, że przegraliśmy. Mieliśmy trochę kłopotów z wyprowadzenie ataków. Zarówno z pierwszej piłki, jak i w kontrze. Mieliśmy tych kontr bardzo dużo, ale niestety, nie były one skuteczne. W niektórych sytuacjach zabrakło nam też szczęścia. Tak czasami bywa - rozkładał ręce Marcin. Możdżonek podkreślił, że w szatni nie jest potrzebna burza, ani wstrząs. - Czeka nas spokojna analiza tej porażki. My nie potrzebujemy żadnych męskich rozmów - zaznaczył nasz siatkarz. - Z Bułgarią zagraliśmy po prostu gorzej technicznie. Czasami tak się zdarza. To był nasz słabszy występ, a rywale bardzo dobrze atakowali. Zwłaszcza Sokołow grał bardzo dobrze. Marcin nie miał zamiaru zwalać winy na fakt, że spotkanie było rozgrywane w porze południowej. - Takie rzeczy, jak wczesna pora rozgrywania meczu nie pomagają, ale wszyscy mają takie same warunki, więc nie można na to narzekać - tłumaczył. - Czy zmiany, jakich w trakcie meczu dokonał trener przeszkodziły? Trudno to ocenić. Na pewno wniosły coś innego do gry. Mamy wyrównaną "dwunastkę" i trzeba korzystać z wszystkich jej zawodników, tak jak to robi trener - dodał. - Przed nami kolejny przeciwnik - Argentyna. Trzeba się spokojnie przygotować do meczu z nią. Z Londynu Michał Białoński