W zaległym spotkaniu 5. kolejki PKO BP Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała 2-1 Śląsk Wrocław i awansowała na czwarte miejsce w tabeli. Biorąc pod uwagę fakt, że warszawiacy mają do zagrania jeszcze jeden zaległy mecz, gole Josipa Juranovicia i Tomáša Pekharta są bezcenne. Do siatki na Łazienkowskiej trafił również Fabian Piasecki, ale jego bramka nie pomogła gościom z Wrocławia. Na pomeczowej konferencji prasowej radości po wygranej nie ukrywał trener Czesław Michniewicz. - Przed meczem wspólnie ze sztabem zastanawialiśmy się jakim składem wyjść: czy poszukać nowych zawodników, czy poszukać stabilizacji. Niektórzy piłkarze w niedzielę nie zagrali dobrze, ale daliśmy im kolejną szansę i to się opłaciło. Dziś rozegraliśmy dobry mecz. Czasami zawodziła decyzyjność, bo kiedy trzeba było rozgrywać, my dośrodkowywaliśmy, albo na odwrót. W przerwie powiedziałem, abyśmy zmienili sposób grania i nastawiali się tylko na jedną drogę. No i już pierwsza akcja dała bramkę. Nie zadowalaliśmy się tym, nie chcieliśmy się bronić, szukaliśmy szans i strzeliliśmy na 2-0. Bramki na 2-1 nie widziałem, bo w tym czasie udzielałem instrukcji Rafaelowi Lopesowi - powiedział szkoleniowiec mistrzów Polski i dodał: - Wiem, że Artur Boruc popełnił błąd, bo przepraszał w szatni. Powiedziałem mu, że dziś to on zrobił kiks, a drużyna mu pomogła, a następnym razem to on pomoże kolegom. Teraz cieszymy się, bo wygraliśmy drugi mecz w ciągu czterech dni. Trener Legii odpowiedział także na pytanie dotyczące stanu zdrowia napastnika Tomáša Pekharta, który w środę znów trafił do siatki, ale w trakcie spotkania był także dwukrotnie opatrywany. - Ma zbite żebro, chociaż nie wiem, czy to nie pęknięcie. Jestem zaniepokojony tym, że musiał zejść z boiska, szkoda byłoby stracić takiego zawodnika. Ale liczę na to, że wszystko będzie dobrze - usłyszeliśmy. Na koniec konferencji Michniewicz pochwalił szczególnie jednego zawodnika: Michała Karbownika. - Mam żal, że po wielu dobrze zbudowanych akcjach nie udało nam się strzelić kilku kolejnych bramek. Na przykład Michał Karbownik, który zrobił rewelacyjną akcję, szukał jeszcze podania. Powiedziałem mu po meczu, że tak zrobić potrafi tylko on i Maradona. Tylko Maradona kończył takie akcje golem, a akcja Michała szybko pójdzie w zapomnienie. Nie lubię chwalić indywidualnie zawodników, natomiast Michała i tak za ten mecz pochwalić muszę. To on pomagał napędzać nasze akcje - dodał szkoleniowiec. Sebastian Staszewski, Interia