Reprezentacja Polski do fazy finałowej Ligi Narodów dotarła bez większych kłopotów, a nawet jeśli takie by się pojawiły, to Biało-Czerwoni i tak dostaliby szansę walki o medale tej imprezy. To oczywiście ze względu na fakt, że finały tegorocznej edycji Ligi Narodów odbywały się w Łodzi, a więc kadra prowadzona przez Nikolę Grbicia miała zapewniony występ. W związku z tym Polska mogła myśleć o tym, aby obronić tytuł, który zdobyła rok temu, pokonując w finale USA. Pierwsza akcja i... od razu ból. Ależ pech rywala polskich siatkarzy. WIDEO Wówczas na etapie ćwierćfinału Biało-Czerwoni trafili na Brazylię, która daleka była od swojej optymalnej dyspozycji. Tę różnicę w jakości oraz formie widać było na parkiecie i przełożyła się ona oczywiście na bardzo pewne zwycięstwo Biało-Czerwonych. Dzięki tamtej victorii bardzo urosła pewność siebie naszego zespołu, który już do końca sezonu nie przegrał oficjalnego meczu, śrubując niewiarygodną serię, a jednocześnie, zapewniając sobie także awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Co za genialna akcja na otwarcie hitu! Leon zmiótł Brazylijczyka W tym roku los był dla naszej kadry taki sam. Znów na etapie ćwierćfinałów Biało-Czerwoni musieli zmierzyć się z Brazylią, ale przed meczem wydawało się, że będzie to zdecydowanie trudniejsze starcie, niż to sprzed roku. Brazylia bowiem po zmianach, choćby na stanowisku selekcjonera, wróciła do zdecydowanie lepszej gry i formy. Rośnie nowa siatkarska siła. Koncert w ćwierćfinale Ligi Narodów, droga do medalu otworem Już początek spotkania był świadectwem tego, jak dobry i wyrównany może to być pojedynek. Przy stanie 8:9 dla Brazylii oba zespoły rozegrały akcję, która trwała dokładnie pół minuty. Wszystko rozpoczęło się od mocnej zagrywki Mateusza Bieńka, którą jednak całkiem nieźle przyjął Leal. Niezbyt dokładne rozegranie pozwoliło naszej kadrze na ustawienie bloku, dzięki czemu udało nam się bardzo zmiękczyć atak Darlana. Piłkę, która odbiła się od bloku, doskonale rzutem wybronił Bieniek. Następnie na wystawę prawie leżąc zdecydował się Tomasz Fornal. Nasz przyjmujący zagrał wysoką piłkę do Bartosza Kurka, ale atakujący mógł tylko splasować na drugą stronę. Następny atak Kurka był już mocniejszy, ale w blok. Znów znakomicie w obronie zachował się Fornal. Wszystko skończyło się, gdy w końcu Marcin Janusz mógł rozegrać, a nie tylko wystawić. Piłka trafiła do Wilfredo Leona, który korzystając ze swojego zasięgu, zaatakował mocno i tego Brazylijczycy już nie byli w stanie wybronić.