Polskie siatkarki po turniejach w Stanach Zjednoczonych i Makau w piątek dotarły do Europy. We wtorek w holenderskim Apeldoorn czeka je pierwsze spotkanie z reprezentacją gospodarzy, Brazylią i Koreą Południową. Biało-czerwone, które po raz pierwszy od pięciu lat mają okazję konfrontacji z najlepszymi zespołami świata, spisują się całkiem dobrze. Wprawdzie na koncie mają tylko dwie wygrane - z Włochami i Chinami po 3:2, ale z takimi potęgami jak Serbia czy Stany Zjednoczone toczyły równorzędne pojedynki. Pechowo też przegrały z Tajlandią 2:3 (w tie-breaku 14:16).Selekcjoner kadry Nawrocki nie czuje jednak niedosytu, że jego podopieczne nie zawsze potrafiły przekuć dobrej gry na punkty. W klasyfikacji generalnej Polki są dopiero na 13. miejscu. "Zdaje sobie sprawę, że apetyty rosną w miarę jedzenia, ale musimy mieć świadomość, z kim nam przyszło rywalizować. Dlatego dwa zwycięstwa i pięć punktów to jest dobry wynik. Gdybyśmy wygrali z Tajlandią, a do tego urwali jakieś punkty Serbkom czy Amerykankom, to dziś byśmy +kręcili się+ wokół drużyn, które walczą o awans do Final Six" - przyznał szkoleniowiec. Jak dodał, przegrane końcówki setów to też efekt wciąż małego doświadczenia zespołu na arenie międzynarodowej. "Tajlandia nie była zespołem lepszym od nas, czy poza naszym zasięgiem. Różnica jest taka, że ta drużyna regularnie gra w podobnym składzie od kilku lat. Występowała w pierwszej dywizji Grand Prix i miała okazję do regularnych kontaktów ze światową czołówką. I właśnie tym doświadczeniem, obyciem Tajki wygrały z nami. Nam czasami zabrakło pewności siebie. W zespołach rywali są zawodniczki, które mają po kilkaset meczów rozegranych w reprezentacji, u nas nie ma takich siatkarek" - zaznaczył. Polska reprezentacja w Lidze Narodów znalazła się w gronie zespołów pretendujących, razem z Belgią, Dominikaną i Argentyną. To oznacza, że najsłabszy z tej czwórki zostanie zdegradowany. Póki co, od reszty drużyn wyraźnie odstaje Argentyna, która nie zdobyła jeszcze punktu. Nawrocki jednak uważa, że walka o pozostanie w elicie wcale nie musi być łatwa. "Mamy pięć punktów przewagi nad Argentyną, ale nie możemy przestać być czujni. Argentynki mają wzmocnić skład, a ostatni turniej grają u siebie. Mają na rozkładzie m.in. Serbię, która może być już pewna udział w turnieju finałowym i wysłać drugi skład. Argentynki mogą więc na koniec zapunktować. Dlatego czwarty turniej - w kolejnym tygodniu w Bydgoszczy (rywalkami będą Argentyna, Belgia i Niemcy - PAP) - może dla nas kluczowy" - ocenił. Siatkarska Liga Narodów to nowa impreza, która zastąpiła dotychczasowy cykl World Grand Prix. Bierze w niej udział 16 reprezentacji, każda z nich wystąpi w pięciu turniejach. Nawrocki zaznaczył, że organizacja zawodów jest wzorowa. "Pod kątem organizacyjnym wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Myślę, że komercyjnie to przedsięwzięcie też jest udane. Hale w Lincolnie czy Makau były wypełnione kibicami. Tu w Holandii myślę, że będzie podobnie. Na pewno jest to jednak niezwykle wyczerpujący i intensywny turniej. Dlatego też chylę czoła przed fizjoterapeutami i lekarzami, którzy dbają o nasze zawodniczki" - wyjaśnił. Szkoleniowiec przyznał, że przy tak napiętym programie Ligi Narodów, treningach, meczach, podróżach, nie ma za bardzo czasu na oglądanie rywali. "Nie ukrywamy, że tylko śledzimy wyniki w internecie, mamy natomiast dwóch statystyków na miejscu, którzy przygotowują analizę każdego przeciwnika, do tego dwóch kolejnych zostało w kraju i też rozpracowują rywali. Wszyscy wykonują kawał dobrej roboty i pod tym względem jesteśmy przygotowani do każdego meczu" - podsumował. Pozostałe trzy turnieje SLN odbędą się w Kraljevie (Serbia), Hongkongu i Bangkoku (Tajlandia).