- Wszystko działo się bardzo szybko, w życiu bym nie pomyślał, że popracuję za granicą, w dodatku tuż obok wieży Eiffela. To była świetna przygoda połączona ze służbą, podczas której zarówno ja jak i Iron nabyliśmy nowe kompetencje - mówi młodszy aspirant Tomasz Burchardt już po powrocie do kraju. Wysłuchaliśmy jego olimpijskiej, paryskiej opowieści. GDAŃSK Na co dzień pracuję w referacie interwencyjnym Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Moje główne zajęcie to praca z psem służbowym pod kątem wykrywania materiałów wybuchowych i pirotechnicznych. W praktyce oznacza to rozpoznanie imprez międzynarodowych, wizyt VIP-owskich, sprawdzanie i przeszukiwanie obiektów. Kiedyś robiłem to bez psa, obecnie pracujemy wspólnie z moim czworonożnym przyjacielem, Ironem. Bardzo kocham zwierzęta. Jestem w służbie już 15 lat, zawsze myślałem o tym, by pracować z psem służbowym. Jakiś czas temu plany przekułem w czyny i zostałem przewodnikiem. Dokładnie pamiętam ten dzień, 8 sierpnia 2023 r. rozpocząłem kurs, w policji pies przydzielany jest w drodze losowania. I tak oto poznałem wtedy rocznego, dziś dwuletniego Irona, owczarka belgijskiego. Kurs psa służbowego trwał 4,5 miesiąca, ćwiczyliśmy razem, zgrywaliśmy się. Dostałem psa bardzo charakternego, nie jest to miły, grzeczny, łagodny piesek, ale zwierzę które ma dużo energii, dużo pasji i jak ja lubi swoją pracę. Uwielbia szukać i tropić. PARYŻ Przyjechaliśmy do Paryża dwa tygodnie przed rozpoczęciem igrzysk. Podróżowaliśmy z Polski samochodami odpowiednio przystosowanymi do transportu zwierząt. Była to długa droga, dlatego trwała dwa dni. Podczas trasy robiliśmy co jakiś czas postoje, żeby te psy się wybiegały, napiły wody. Trzeba o nie dbać, żeby one były cały czas w dobrej formie. Pies nie może pracować non stop, w każdej godzinie może szukać efektywnie przez około 20 minut. Potem potrzebuje przynajmniej 40 minut przerwy, żeby odpocząć. Zrobi trzy, cztery przeszukania i jest wykończony. Tak jak człowiek, nie może cały czas być na najwyższych obrotach, bo w końcu zabraknie mu siły, a jego praca nie przyniesie oczekiwanego efektu. Przy tej robocie nie ma miejsca na pomyłkę, czy niedopatrzenie. Przecież naszym zadaniem jest zapewnić bezpieczeństwo ludziom. Z rozmów z francuskimi policjantami wynikało, że sięgnęli po posiłki zagraniczne w związku z potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym podczas igrzysk olimpijskich i olbrzymią ilością miejsc do sprawdzenia. Sporo jeżdżę z moim psem i wiem, że szybko adaptuje się do nowego miejsca. Jest nastawiony na pracę i nie sprawia mu różnicy, czy jest w Gdańsku czy w Paryżu. IGRZYSKA Pracowaliśmy w swoich polskich mundurach, każdy był w swoim mundurze, narodowym - Amerykanie, Czesi, Hiszpanie, Austriacy, włoscy carabinieri, Katarczycy, Finowie, Szwajcarzy itd. - sportowcy z całego świata, tak samo polscy policjanci. Wyrobiłem sobie mnóstwo kontaktów, liczę że one zaowocują. Codziennie pobudka o czwartej rano. Śniadanie, kawka, trzeba wyprowadzić psy, żeby się wybiegały. O piątej rano ustawialiśmy się kolumną, zazwyczaj w kilkanaście samochodów. Francuska policja nas konwojowała. Podczas każdego wyjazdu ważne jest to, żeby pies miał swoją karmę. O ile my policjanci korzystaliśmy z dobrodziejstw kuchni francuskiej to pieski musiały mieć jedzenie z Polski, ponieważ są do niego przyzwyczajone i zmiana mogłaby spowodować u nich dolegliwości żołądkowo-jelitowe. Dni były do siebie dość podobne: przeszukiwanie aren, obiektów sportowych, pomieszczenia, hotele, nabrzeża, gdzie było otwarcie igrzysk, barek na Sekwanie. Duży sprawdzian dla psów, przy okazji szlifowanie ich umiejętności. Przygoda i służba - przyjemne z pożytecznym. EWAKUACJA Każde sprawdzenie, które pies wykonywał, było zakończone znalezieniem materiału wybuchowego. Spokojnie, nie prawdziwego. Francuzi specjalnie podkładali kawałek materiału z zapachem np. trotylu, żeby pies skończył na tzw. "pozytywie", żeby jego praca nie poszła na marne. Szukał niebezpiecznego materiału, znajdował i dostawał za to nagrodę. Tak jak człowieka, trzeba psa zachęcić i zmotywować. To, że ceremonia otwarcia była nad Sekwaną było dodatkowym utrudnieniem. Wszystko dla Irona było nowe, to jest młody pies i czasem musiałem mu w niektórych miejscach pomóc wejść na barkę czy na jakąś kratkę czy kładkę. Podczas pobytu w Paryżu Dzięki Iron coś znalazł, zaznaczył ślad i zarządzono ewakuację. Okazało się, że nie był to materiał wybuchowy, ale był zapach, bardzo do niego podobny. Trzeba dmuchać na zimne. Pies czuje zapach, ale nie wie co to jest, nie widzi tego materiału, wie że coś jest podobne. Dlatego taki ślad zaznacza. Francuscy pirotechnicy szczegółowo to sprawdzili. Okazało się, że tam nic nie było. CEREMONIA OTWARCIA Mój pies oprócz tego, że ma dobry węch, kocha swoją pracę. Pobyt w Paryżu był niego poligonem, wspólnie nauczyliśmy się dużo nowych rzeczy. Iron chodził między ludzi, w gwar, musiał wejść na barkę, iść przy wodzie. Ceremonia otwarcia była 26 lipca w piątek wieczorem, my tego dnia o 17 skończyliśmy służbę, ostatnie sprawdzenie terenu nad Sekwaną. Wszystko czyste. Jestem raczej człowiekiem czynu nie słowa, ale uważam, że zrobiliśmy z chłopakami z Polski bardzo dobrą robotę. Nasze psy niczym nie odstawały od psów z innych krajów, tak że myślę, że nie mamy się czego wstydzić, możemy być dumni. Nie jest łatwo wrócić co codzienności i pracy w Polsce. Bardzo mi się podobała ta międzynarodowa robota w Paryżu, nie ukrywam, że jeszcze bym tam chętnie został. Jednak obojętnie gdzie, lubię moją służbę, kocham to co robię. Będę z sentymentem wspominał paryskie doświadczenie. Nabyłem nowe kompetencje, tak samo Iron. Było to ważne doświadczenie i duże przeżycie dla niego. 24 godziny byliśmy razem, bo miałem psa cały czas przy sobie. Można powiedzieć, że nasze więzi jeszcze bardziej się zacieśniły. Po raz kolejny okazało się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Wysłuchał i notował Maciej Słomiński, Interia