Iga Świątek uwielbia rywalizację we French Open, gra na mączce jest żywiołem najlepszej tenisistki świata. Nie oznacza to jednak, że dwukrotna triumfatorka tego wielkoszlemowego turnieju za każdym razem gładko radzi sobie z przeciwniczkami. Iga Świątek krytycznie. "Mam nadzieję, że będę miała szansę się rozkręcić i złapać rytm" A problemy mogą przydarzyć się już na początku, czego świadkami byliśmy we wtorek, gdy 21-latka mierzyła się z Hiszpanką Cristiną Bucsą. Obrończyni tytułu pozornie nie powinna mieć najmniejszych problemów z notowaną na 70. miejscu w rankingu WTA tenisistką, jednak pierwszy set pokazał także inną prawidłowość. Otóż w pierwszej setce w zasadzie nie ma tenisistek przypadkowych. Z jednej strony to banał, że tu każdy może wygrać z każdym, ale starcie Polski z Hiszpanką w pierwszych kilkudziesięciu minutach zdawało się potwierdzać tę teorię. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego zaczęła od wygrania swojego podania, jednak w dwóch kolejnych gemach serwisowych dała się przełamać. Najtrudniejszy moment w pierwszym secie przeżywała, gdy musiała bronić break pointa, by nie przegrywać 4:5. To był moment zwrotny, wreszcie gra Polki zaczynała się "przełączać", z kolei Bucsa gasła z każdą piłką, jakby też nie wytrzymywała trudów spotkania. Tym samym Iga sama sprawiła sobie przedwczesny prezent, wszak w środę będzie obchodziła 22. urodziny. Po spotkaniu nasza gwiazda przed kamerą Eurosportu bardzo szczerze odniosła się do problemów, z którymi zmagała się w pierwszej partii. I znów pokazała ludzką twarz, bo okazuje się, że nawet zawodniczka tego kalibru - na swojej ulubionej nawierzchni - podczas inauguracji może odczuwać stres. - Tak było, nie ma co ukrywać, ale najważniejsze jest to, co z tym zrobiłam - rozpoczęła Polka.