W pierwszej połowie meczu Holandia - Argentyna niewiele się działo, a więc sędzia Mateu Lahoz nie miał dużo pracy. Mimo wszystko w końcówce pokazał aż cztery żółte kartki - po dwie dla obu zespołów - a w tym jedną dla rezerwowego Weghorsta, który krytykował decyzje arbitra. W 73. minucie sędzia odgwizdał rzut karny dla Argentyny za dość czytelny i klarowny faul w nogi przeciwnika. "Jedenastkę" na bramkę na 2-0 pewnie zamienił Leo Messi. Od tego momentu rozpoczęła się pogoń Holendrów. Na boisku zaczęło iskrzyć, a sędzia Mateu Lahoz miał zdecydowanie więcej pracy. Sędzia Mateu Lahoz w ogniu krytyki po spotkaniu Holandia - Argentyna Momentami wydawać się mogło, że hiszpański arbiter tracił kontrolę nad zachowaniem zawodników obu reprezentacji. W 88. minucie doszło do masowej konfrontacji, a zawodnicy skoczyli sobie do gardeł. Leandro Paredes bardzo ostro sfaulował rywala, a następnie z dużą siłą odkopnął piłkę w kierunku ławki rezerwowych Holandii. Zachowanie to wywołało wściekłość w szeregach Holendrów, którzy wbiegli na boisku do Argentyńczyka. Przez niemal połowę boiska przebiegł Virgil van Dijk, który ze sporym impetem odepchnął Paredesa. Sędzia Lahoz dość intensywnie używał gwizdka, aby rozgonić zgromadzenie, lecz nie przynosiło to oczekiwanych skutków. Gdy zawodnicy się uspokoili, arbiter, ku zaskoczeniu wielu, pokazał zaledwie jedną żółtą kartkę - za faul Paredesa. Niestety decyzja ta była błędna. Paredes powinien otrzymać najpierw żółtą kartkę za faul, a następnie kartkę za odkopnięcie piłki. Dodatkowo kartkę powinien obejrzeć van Dijk za odepchnięcie rywala, a także jeszcze kilku innych zawodników, którzy brali udział w przepychankach. Tak się jednak nie stało, a sędzia Lahoz postanowił zarządzić tą sytuacją po swojemu. Rekord żółtych kartek na mundialu w Katarze Regulaminowy czas gry zakończył się wynikiem 2-2 i aż 12 żółtymi kartkami, co jest rekordem na tegorocznych mistrzostwach świata. W przerwie przed dogrywkami ponownie zaiskrzyło między zawodnikami, z czym poradzić musiał sobie arbiter. Z pewnością powinien on pokazać kilka żółtych kartek dla zawodników i członków sztabu szkoleniowego, lecz niestety realizator nie zaprezentował, kto dokładnie otrzymał napomnienia. Na zachowanie sędziego Lahoza zwrócił uwagę były sędzia międzynarodowy Michał Listkiewicz, który określił styl sędziowania jako "dziwny". Obie części dogrywki były również niespokojne. Na boisku wiele się działo, a sędzia Lahoz odpuszczał kolejne kartki za niesportowe zachowania i faule taktyczne. Trudno zliczyć, ile tak naprawdę powinien jeszcze pokazać żółtych kartek. Z pewnością, gdyby wszystkie decyzje podejmował zgodnie z przepisami gry, to na boisku nie mielibyśmy minimum 2-3 piłkarzy, którzy zostaliby wykartkowani. W dogrywce, hiszpański sędzia pokazał jeszcze dwie żółte kartki i finalnie w spotkanie Holandia - Argentyna zakończył z 14 napomnieniami. Po rzutach karnych doszło do kolejnych przepychanek, a sędzia był zmuszony do pokazania następnych napomnień. Niestety na ten moment nie wiadomo, jakim bilansem zakończyło się spotkanie. Trzeba czekać na oficjalny protokół FIFA. Prawdopodobnie był to ostatni w karierze Mateu Lahoza mecz na mundialu. Od dłuższego czasu mówiło się o tym, że planuje zakończyć karierę i niewykluczone że jest to jego ostatni sezon. Niestety jego pożegnanie z mistrzostwami świata nie było udane. Arbiter nadużywał gwizdka, a do tego stosował nadmierną i zdecydowanie niepotrzebną gestykulację, wychodząc przed szereg zawodników, którzy to są najważniejsi na murawie. Co prawda Lahoz nie popełnił poważnych błędów, lecz zdarzyło mu się sporo drobnych, np. w postaci niepokazywanych żółtych kartek. Zdecydowanym minusem był problem z zarządzaniem i temperowaniem zawodników. Widać było, że piłkarze obu reprezentacji nie czuli szacunku do arbitra i pozwalali sobie na zbyt wiele. Styl sędziowania Mateu Lahoza jest z pewnością specyficzny i wyróżnia się na tle pozostałych arbitrów. Mimo to Hiszpan od wielu lat jest na topie i regularnie uczestniczył w wielkich imprezach, a także prowadzi mecze o dużą stawkę. W swojej bogatej karierze, może pochwalić się nawet finałem Ligi Mistrzów. Mateu Lahoz to doświadczony i solidny arbiter, którego nie można oceniać przez pryzmat jednego, słabszego spotkania. Z pewnością już zapisał się na kartach historii i niewykluczone, że jeszcze go zobaczymy, na wiosnę, w rozgrywkach europejskich pucharów. Czytaj także: Messi został Maradonę w tyle. Rekord wyrównany!