Nasi ośmiusetmetrowcy zachodzą w głowę, gdzie się podziała forma, która miała osiągnąć szczyt właśnie w Londynie. Jeszcze dwa tygodnie przed igrzyskami Adam Kszczot wygrał bieg na 800 m rozgrywany w Londynie w ramach Diamentowej Ligi uzyskując czas 1:44,60. Teraz biegł na szybszej bieżni Stadionu Olimpijskiego, a uzyskał tylko 1:45,34, co dało mu 12. miejsce. Gdyby chociaż powtórzył czas z 14 lipca, awansowałby do finału zamiast Duane Solomona z USA (uzyskał 1:44,93 i z trzeciego miejsca, jako ósmy wszedł do biegu o medale). Wyprzedziłby pewnie także siódmego po półfinałach Nicka Symmondsa (1:44,87). Ale to wszystko gdybanie. Kszczot z trenerem Stanisławem Jaszczakiem musi jednak przeanalizować, dlaczego szczyt formy przyszedł mu na maj (27 maja w Hengelo osiągnął znakomity czas 1.43,83) a nie na sierpień. - Nie trafiłem z formą w idealny moment. Nogi nie chciały mnie ewidentnie ponieść. Pobiegłem "na maksa", ale wynik nie był dobry jeśli chodzi o miejsce - rozkładał ręce Adam Kszczot. - Nie można mówić, że gdybym był w formie sprzed roku, to zdobyłbym medal. Wzrósł poziom wszystkich i trzeba się z tą porażką pogodzić. Nie udało się i tyle. Jeszcze bardziej nie w sosie był Marcin Lewandowski. On faktycznie robił, co mógł. Gdy wydawało się, że nie awansuje nawet do półfinału, złożył protest przeciw temu, że na torze został zablokowany. Protest został uznany i Polak został dopuszczony do półfinału. W jego (trzecim) biegu zamiast ośmiu, pobiegło dziewięciu zawodników. Na ostatnim wirażu Lewandowski był zamknięty, później, na finiszu, rzutem na taśmę wyprzedził Rosjanina Jurija Borzakowskiego, dzięki czemu, z czwartego miejsca mógł jeszcze czekać, czy nie uda mu się awansować do finału dzięki czasowi 1:45,08. Tuż po biegu Lewandowski pojawił się w tunelu, w którym przeprowadzane są wywiady. Zobaczył wynik ostatniego biegu, w którym Solomon uzyskał lepszy o zaledwie 15 setnych sekundy czas! Polak złapał się za głowę: "Rany Boskie! Zabrakło tak niewiele!" i tyleśmy go zobaczyli. Z Londynu Michał Białoński