Garnett miałby z hali "Staples Center" w śródmieściu Los Angeles, gdzie grają Lakers, znacznie bliżej do swojej willi w Malibu, a na 48 godzin przed NBA Draft ta ewentualność staje się coraz bardziej realna, choć wszyscy zainteresowani zaprzeczają. Czego się jednak spodziewać, jeśli w grę wchodzą głośne nazwiska i dziesiątki milionów dolarów? Do tej pory były to tylko pogłoski, ale wiadomo już, że trwają rozmowy pomiędzy właścicielami obu klubów - Jerry'm Buss'em z LA Lakers oraz Glenem Taylor'em z Minnesoty. W trakcie rozmów, których przebieg zmienia się dosłownie co kilka godzin, mówiło się także o udziale w wymianie dwóch innych drużyn (Boston Celtics lub Indiana Pacers), ale ta wersja na razie nie jest możliwa. Z informacji przekazywanych z Minnesoty wynika, że jeśli oba kluby dojdą do porozumienia, Buss wstępnie zgodził się na przedłużenie kontraktu Garnetta, który już w chwili obecnej ma gwarantowe dwie olbrzymie wypłaty: 22 miliony dolarów za nadchodzący sezon oraz 24 miliony dolarów za sezon 2008/2009. Propozycja Bussa przedłużenia kontraktu o następne dwa lata oznaczałaby dla Garnetta podwyżkę w wysokości 15 procent (27,6 mln dolarów), czyniąc go jednym z najlepiej opłacanych zawodników we współczesnym sporcie. Lakers nie byli pierwszym wyborem chcącego zmienić klub Garnetta. Jego przedstawiciel powiedział, że koszykarz 10-krotnie wybierany do Drużyny Gwiazd NBA najchętniej grałby w Phoenix Suns, ale wkrótce po opubliowaniu tej informacji, nowy generalny menedżer klubu, przed laty znakomity spajper Chicago Bulls - Steve Kerr, powiedział, że ze wzgledu na wysokość kontraktu Garnetta, jego klub nie jest zainteresowany taką roszadą. Podczas swojej 12-letniej kariery Garnett miał przeciętne zaliczające go do elity National Basketball Association: 22,4 pkt, 12,8 zbiórek oraz 4,1 asyst w meczu. Gdyby Timberwolves zgodzili się na roszadę proponowaną przez Lakers, dostaliby wzamian 19-letniego środkowego, mającego olbrzymi potencjał Andrewa Bynuma (7,8 pkt, 5,9 zbiórek) oraz jednego z najbardziej wszechstronnych graczy ligi - Lamara Odoma (15,9 pkt, 9,8 zbiórek, 4,8 asyst). Trzeci z zawodników branych pod uwagę, 24-letni Kwame Brown, pierwszy w historii gracz ze szkoły średniej, który został wybrany z numerem 1 w NBA Draft, nigdy nie wykorzystał swojego olbrzymiego potencjału, zaliczając w swojej pięcioletniej karierze 7,7 punkta oraz 5,7 zbiórki w meczu. Przemek Garczarczyk