INTERIA.PL: W nocy z wtorku na środę startują rozgrywki NBA. Jak zwykle bardzo trudno wskazać murowanego faworyta do mistrzowskiego tytułu, ale czy jest zespół, na który Pan stawia w tym sezonie? Wojciech Michałowicz, komentator Canal Plus: - Nie podchodzę do rozgrywek w ten sposób. Nie staram się doszukiwać jednego faworyta, natomiast interesuję się ligą jako całością. Próbując nawiązać do pytania myślę, że więcej klubów, które będą się liczyć w walce o tytuł jest na Zachodzie. Tam do tytułu pretendują 3-4 drużyny, co do których są wielkie oczekiwania, jak względem Boston Celtics przed rokiem. Mam nadzieję, że zgodnie z zasadami NBA, w której kiedy jedni idą w dół, to inni pną się do góry, zaskoczą nas w tym sezonie 2-3 ekipy niestawiane w roli faworytów. Mówi Pan o sile Zachodniej Konferencji. A czy na Wschodzie ktoś oprócz Bostonu i Detroit Pistons może pozytywnie zaskoczyć swoją grą? - Mam nadzieję, że odbuduje się Miami Heat. Bardzo dobrze w sezonie regularnym powinna też funkcjonować inna drużyna z Florydy, Orlando Magic. Pokazali w ubiegłym sezonie, że w części zasadniczej mogą być bardzo mocni. Play-off to zupełnie inna sprawa, ale to młoda drużyna. Pozostaje mieć nadzieję, że zdrowy będzie lider drużyny Dwight Howard. Do tej pory omijały go kontuzje, a wiemy jak fizyczną koszykówkę prezentuje, przez co jest na nie narażony. Skoro mówimy o Orlando, to nie możemy zapomnieć o Marcinie Gortacie. Przeszedł już szkołę koszykarskiego życia u Stana Van Gundy'ego. Czy w tym sezonie będzie mógł liczyć na dłuższe i częstsze występy? - Ja myślę, że okoliczności w jakich znajduje się Marcin są dla niego bardzo korzystne. Trener Van Gundy także dochodził do czegoś ciężką pracą, zanim za sprawą Pata Riley zasiadł na ławce trenerskiej Miami. Bardzo odpowiada mu profesjonalne podejście Gortata. Ważne jest to, że on jest pomysłem Magic i wciąż ma spore możliwości rozwoju. A jeszcze kilka lat temu w Polsce nikt nie myślał o tym, by dać mu szansę. Na jego pozycji w drużynie jest dość ciasno, wrócił teraz po kontuzji Tony Battie, nie wiadomo w jakiej formie. Ale tak czy inaczej sądzę, że sytuacja jest dla Marcina korzystna. Latem zaszło trochę istotnych zmian w składach zespołów. Kto zyskał najwięcej - 76ers? A może Rockets po zakontraktowaniu Rona Artesta? - Ze sportowego punktu widzenia prawdziwym hitem jest przejście do Filadelfii Eltona Branda. Ten ruch może mocno wpłynąć na odbudowę 76ers. Bardzo istotne jest też dodanie w Toronto Raptors Jermaine'a O'Neala do Chrisa Bosha, który nie będzie musiał już uzupełniać braków na pozycji centra. To będzie bardzo ciekawy duet utalentowanych, a nie do końca spełnionych jeszcze zawodników. Pytanie jak będzie w Toronto ze wsparciem? Zwłaszcza wśród obrońców. Co do Artesta, sprawdzi się, ale pod warunkiem, że będzie Dennisem Rodmanem, ale tym z czasów Chicago Bulls. Z mniej głośnych transferów liczę też na Europejczyków, zwłaszcza Rudy'ego Fernandeza, to koszykarz ukształtowany już w Europie. Także James Posey może wiele wnieść do New Orleans Hornets, ale to będzie zależało od jego relacji z trenerem i tego czy Byron Scott go zdyscyplinuje. Ciekawie było też na karuzeli trenerskiej. Wiele oczekuje się od New York Knicks po tym, jak do zespołu dołączył Mike D'Antoni. - Mike D'Antoni nie tyle będzie mógł, co będzie musiał zmienić coś w Nowym Jorku, bo wyniki w okolicach 20 zwycięstw są nie do przyjęcia dla tak wymagającej publiczności, jaka zasiada w Madison Square Garden. W ostatnich latach w grze zespołu było pełno bałaganu, brakowało myśli taktycznej, to się musi zmienić. D'Antoni jest zwolennikiem prostych rozwiązań. Sądzę, że zawodnicy będą chcieli dla niego grać, także Stephon Marbury. Poprawa przyjdzie, ale to nie stanie się od razu. Potrzeba czasu. A jak ocenia Pan zatrudnienie Larry'ego Browna w Charlotte Bobcats. To dobry ruch? - To pewnego rodzaju eksperyment. Wcześniejsze decyzje personalne Michaela Jordana (współwłaściciela klubu - przyp. red) nie były najlepsze. Może teraz będzie inaczej? Rozmawiał: Dariusz Jaroń *** W najbliższych dniach stacja Canal Plus pokaże trzy spotkania najsilniejszej koszykarskiej ligi świata. W nocy z wtorku na środę fani NBA będą mogli śledzić mecz Boston - Cleveland, w piątek ponownie zobaczymy Celtics, ale tym razem w konfrontacji z Chicago Bulls, a w niedzielę transmitowane będzie spotkanie New York Knicks z Milwaukee Bucks.