To miała być zabawa i żartobliwy pokaz. Maskotka zespołu Miami Heat, którą jest Burnie, wyszła na parkiet w przerwie meczu florydzkiej drużyny z Denver Nuggets, by stoczyć symulowaną, pokazową walkę z Connorem McGregorem. Irlandczyk był gościem finału NBA. To gwiazda UFC i mieszanych sztuk walki. To mistrz Cage Warriors w wadze piórkowej i lekkiej (2012) oraz Ultimate Fighting Championship w wadze piórkowej (2015) i lekkiej (2016), który zaczął trenować boks, jujitsu i kickboxing jako dziecko i ofiara znęcania się ze strony rówieśników. Znany jest jako niekonwencjonalny zawodnik o nokautującym ciosie. To jednak, co zrobił podczas meczu NBA, przeszło wszelkie oczekiwania. Koszmarne sceny. Co zrobił McGregor? Maskotka Burnie podszedł do niego w rękawicach, podskakując do pozorowanej walki. Connor McGregor wymierzył potężny cios, po którym Burnie padł jak rażony piorunem. Irlandczyk jednak nie poprzestał na tym i niczym w klatce, dopadł go i bił dalej. - Wow! - zawołał najpierw spiker, ale dość szybko widownia zaczęła jednak buczeć i wyć. Grający maskotkę człowiek został ściągnięty z parkietu i trafił do szpitala. Ma potłuczenia, podano mu środki przeciwbólowe. Wraca do zdrowia, które na szczęście nie ucierpi, jak twierdza lekarze. Sytuacja była jednak bardzo niebezpieczna, mimo iż aranżowana. Teraz opinia publiczna jest pełna sprzecznych opinii. Niektóre media chwalą nawet wspaniały cios Irlandczyka (sic!), ale wiele osób domaga się kary dla Connora McGregora i pociągnięcia go do odpowiedzialności. Twierdzą, że sytuacja wykracza daleko poza sport i zabawę i wymknęła się spod kontroli, a skoro tak, to MCgregor okazał się człowiekiem niebezpiecznym dla społeczeństwa.