Dla Pistons natomiast to czwarta kolejna porażka, co oznacza wyrównanie najdłuższej serii niepowodzeń w sezonie. "Czarodzieje" już drugi raz w bieżących rozgrywkach pokonali zespół prowadzony przez trenera Stana Van Gundy’ego. 21 listopada zwyciężyli w Detroit 97:95. Sukces w piątkowym meczu, w którym prowadzili od początku do końca zawdzięczają dobrej obronie. Do przerwy pozwolili "Tłokom" zdobyć tylko 40 punktów (prowadzili 55:40), co jest najmniejszym dorobkiem ich rywala w dotychczasowych spotkaniach sezonu. Wygrali też walkę o zbiórki (47:41) i popełnili mniej strat (9:13). Na początku ostatniej kwarty przewaga gospodarzy wzrosła nawet do 23 punktów. W końcówce, gdy w zespole trenera Randy’ego Wittmana grali rezerwowi, goście zmniejszyli straty. Gortat grał 29 minut i był trzecim strzelcem i najlepiej zbierającym zespołu. Trafił sześć z 10 rzutów za dwa punkty i trzy z czterech wolnych, zebrał pięć piłek w obronie i cztery w ataku, miał dwie asysty, dwa bloki, stratę i trzy faule. Raz sam został zablokowany. Lepiej grało mu się do przerwy, kiedy to z 13 pkt był najskuteczniejszy w zespole. Najwięcej punktów dla Wizards zdobyli John Wall - 22 i osiem asyst oraz Bradley Beal - 17.W drużynie gości wyróżnili się grający do niedawna w Orlando Magic Tobbias Harris - 21, Reggie Jackson - 16 oraz Andre Drummond - 11 i 13 zb. W ekipie Wizards zadebiutował skrzydłowy Markieff Morris, pozyskany w wymianie z Phoenix Suns tuż przed zamknięciem okienka transferowego. W 22 minuty zdobył sześć punktów i miał dwie zbiórki. Lepiej w barwach rywali spisał się jego brat bliźniak Marcus, który w 36 minut zanotował 9 pkt, 6 zb. i 3 as. Koszykarze z Waszyngtonu z bilansem 25 zwycięstw i 28 porażek nadal zajmują 10. lokatę w Konferencji Wschodniej i zbliżyli się do bezpośrednio ich wyprzedzających Pistons (27-28). Już w sobotę w trzecim kolejnym meczu dzień po dniu spotkają się z Miami Heat na wyjeździe. Broniący tytułu Warriors doznali dopiero piątej porażki w sezonie. Ostatni raz mistrzowie NBA przegrali tak dużą różnicą w rozgrywkach 2006/07, kiedy Chicago Bulls pokonali Miami Heat 42 punktami. Lillard ustanawiając swój rekord kariery trafił 18 z 28 rzutów z gry, w tym 9 z 12 za trzy punkty, ponadto zaliczył siedem asyst i sześć przechwytów. "On był fenomenalny. Rozegrał wielki mecz" - powiedział Steve Kerr, szkoleniowiec "Wojowników". Blazers wygrali czwarty mecz z rzędu i 13. z 16 ostatnich pojedynków. "Grasz z mistrzami NBA. To wyzwanie. Trzeba być gotowym, aby je podjąć i ja byłem. To trudny rywal. Przeciwko niemu trzeba się dobrze prezentować" - stwierdził Lillard, który został pierwszym zawodnikiem w historii NBA, który zdobył przynajmniej 50 punktów, miał po pięć asyst i przechwytów w starciu z obrońcami tytułu. Innymi zawodnikami, którym udało się w ogóle dokonać takiej sztuki byli: Michael Jordan, Allen Iverson i Rick Barry. "Moje nazwisko obok Michaela Jordana to szaleństwo, ale i zaszczyt" - mówił Lillard. Wyniki piątkowych meczów NBA: Atlanta Hawks - Miami Heat 111:115 Brooklyn Nets - New York Knicks 109:98 Chicago Bulls - Toronto Raptors 116:106 Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 113:119 Memphis Grizzlies - Minnesota Timberwolves 109:104 Milwaukee Bucks - Charlotte Hornets 95:98 New Orleans Pelicans - Philadelphia 76ers 121:114 Oklahoma City Thunder - Indiana Pacers 98:101 Orlando Magic - Dallas Mavericks 110:104 (po dogrywce) Phoenix Suns - Houston Rockets 100:116 Portland Trail Blazers - Golden State Warriors 137:105 Sacramento Kings - Denver Nuggets 116:110 Utah Jazz - Boston Celtics 111:93 Washington Wizards - Detroit Pistons 98:86