Górą był zawodnik przed którymi olbrzymia kariera dopiero się otwiera (Dwyane Wade), koszykarz dla wielu kibiców nieznany i który niekoniecznie kojarzy nam się z powietrznymi lotami (Nate Robinson) oraz skrzydłowy, od którego trener wcale nie wymaga snajperskiej precyzji w rzutach za trzy punkty (Dirk Nowitzki). Konkurs wsadów Oprócz samego Meczu Gwiazd, nic nie działa na wyobraźnię kibiców bardziej niż konkurs wsadów. W tym roku było podobnie, kiedy obrońca tytułu Josh Smith z Atlanty bronił miana najwyżej latającego przeciwko tak dobrze grającemu w drużynie drugoroczniaków Andre Iguodali (76ers), rozgrywającemu Knicks Nate Robinsonowi oraz skrzydłowemu Memphis Grizzlies Haimowi Warrickowi. Smith wygrał konkurs w minionym roku w Denver nosząc trykot z numerem 21 na część Dominique'a Wilkinsa, zaliczając między innymi wsad, w którym przeskoczył nad siedzącym pod koszem Kenyonem Martinem. W tym roku od początku faworytem kibiców był mierzący niespełna 178 cm Robinson, który zaczynając wsad tyłem, a kończąc po obrocie o 180 stopni dynamicznym włożeniem piłki do kosza, bez problemu zakwalifikował się do finałowej rozgrywki uzyskując już w pierwszej próbie 49 z 50 możliwych do zdobycia punktów. Obok niego fantastycznym, zaczynanym... za koszem wsadem po podaniu Alena Iversona popisał się Iguodala, zaliczając od sędziów maksymalną notę 50 punktów. W finale zabrakło więc miejsca dla Smitha, ale zarówno Robinson, skacząc nad głową byłego triumfatora tego konkursu z 1986 roku Spudda Webba, jak Iguodala zaliczyli w swoich próbach po 50 punktów i po dwóch finałowych wsadkach potrzebna była dogrywka. Robinson potrzebował aż 12 prób by dostać 47 pkt za zaczynany od dwóch przełożeń piłki między nogami wsad, ale kiedy Iguodala dostał punkt mniej, NBA miało dokładnie po 20 latach nowego "małego" mistrza. Konkurs umiejętności Kiedy w 2003 roku komisarz David Stern wpadł na pomysł pokazania koszykarzy w tym, co podobno, powinni robić najlepiej na świecie - rzucać, dryblować i podawać - powiedział, że chciałby, żeby któregoś dnia uczestniczyli w nim najlepsi z najlepszych. Nie musiał długo czekać, bo w tegorocznym konkursie brali udział Steve Nash (obrońca tytułu), LeBron James, Chris Paul i Dwyane Wade, a więc mieszanka uznanych supergwiazd z niewątpliwie najbliższą przyszłością National Basketball Association. Kiedy w pierwszej serii odpadli z rywalizacji zarówno Paul, który miał największe problemy z długim podaniem i Nash (rzuty), Stern i kibice dostali dokładnie to, czego chcieli - pojedynku Wade'a (39,0 sekund w pierwszej serii) z LeBronem (40,5 sek). Kiedy w finałowej rundzie James uzyskał znakomity wynik 33.7 sekundy, mając problemy tylko z pierwszym podaniem, wiadomo było, że Wade będzie musiał być bezbłędny, żeby pokonać gracza Cavaliers. I był, pokonując każdą z przeszkód w pierwszej próbie, kończąc rywalizację ze znakomitym wynikiem 26,1 sekundy. LeBron klaskał, ale widać było, że nie bardzo mógł uwierzyć w to co się stało, a Wade ze swoim wartym miliona dolarów uśmiechem mówił schodząc z parkietu: - Nie ma niczego, co lubię bardziej niż zwyciężać. Nawet w takiej zabawie. Konkurs rzutów za trzy punkty W minionym roku w Denver Quentin Richardson, jeszcze jako zawodnik Phoenix Suns, trafił dziewięć kolejnych rzutów, "kradnąc" zwycięstwo obrońcy tytułu i lokalnemu faworytowi Voshonowi Lenardowi. W tym roku Richardson gra dla Knicks i to się chyba odbiło na jego formie, a na dodatek w sobotni wieczór w "Toyota Center" miał nie lada rywali w postaci Chaunceya Billupsa (Pistons), Gilberta Arenasa (Wizards), Raya Allena (Sonics), Jasona Terry'ego i Dirka Nowitzkiego (obaj Mavericks). Ten ostatni, znany bardziej z tego, że nie daje się zatrzymać trzy metry od kosza, miał szansę zostać pierwszym koszykarzem Dallas, który przywiezie do domu trofeum dla superstrzelca i skasuje czek na 35,000 dolarów. Szansę wykorzystał. Nie był to co prawda konkurs na miarę tych najbardziej dramatycznych np. tego, w którym Craig Hodges z Chicago Bulls trafił 15 kolejnych rzutów, ale 18 punktów w finałowej rundzie okazało się wystarczające na 16 trafień Arenasa i 15 mistrza z 2001 roku Raya Allena. - To zabawa, ale z drugiej strony nikt z nas nie chce przegrać. Muszę podziękować Terry'emu za to, że pyskował podczas konkursu na moich rywali. Może to pomogło? - powiedział Dirk. Przemysław Garczarczyk z Houston