Ekipę z Air Canada Centre pogrążył więc jej były zawodnik. Carter nie dość, że popisał się pokaźną zdobyczą punktową, to jeszcze pozbawił swoich byłych kolegów złudzeń, trafiając za trzy na 0,1 s przed końcową syreną. Carter, który rzucił aż 24 punkty w IV kwarcie, nie został dobrze przyjęty przez swoich niegdysiejszych fanów. Za każdym razem, gdy miał piłkę, publiczność w hali buczała. Gracz Nets zdołał ją jednak uciszyć, trafiając za trzy tuż przed końcem meczu. - Atmosfera, emocje, wrogość hali. Tak, to był świetny mecz - stwierdził Carter, który wpłynął na szkoleniowca Nets Lawrence'a Franka, by próbować rzutu za trzy zamiast bezpieczniejszej "dwójki" i dogrywki. - Powiedziałem: "Trenerze, chcę wygrać ten mecz". I tak się stało. Przed własną publicznością wygrali w niedzielę tylko koszykarze New York Knicks - 120:116 z Seattle SuperSonics. Niespełna dziesięć sekund przed końcem, przy stanie 115:113 dla Knicks, Luke Ridnour z "Ponadźwiękowców" mógł doprowadzić do remisu, jednak nie wykorzystał dwóch rzutów wolnych. Najskuteczniejszymi zawodnikami w obu zespołach byli: Knicks - Stephon Marbury i Maurice Taylor (po 23 pkt), Eddy Curry (22 pkt); SuperSonics - Ray Allen (33 pkt), Vladimir Radmanović (30 pkt). Wyjazdowe zwycięstwa zanotowały drużyny Denver Nuggets, Indiana Pacers i Miami Heat. Najokazalsze było dziełem Heat, którzy pokonali Portland Trail Blazers 118:89. Zobacz WYNIKI I NAJLEPSZYCH STRZELCÓW w meczach z 8 stycznia oraz Tabele NBA