9 kwietnia wszystkie 30 zespołów NBA miało już na swoim koncie 82 rozegrane spotkania sezonu regularnego - to zaś oznaczało jedno: nastała pora, by zamknąć ten rozdział koszykarskiej kampanii 2022/2023 i przejść do najbardziej emocjonujących części: zmagań play-in i play-off. Warto przy tym nadmienić, że jeszcze na początku miesiąca obsada drabinek w obu przypadkach była mocno niepewna. 1 kwietnia na Zachodzie gracze zaledwie trzech zespołów mogli myśleć już o wakacjach - mowa o Houston Rockets, San Antonio Spurs i Portland Trail Blazers. Na Wschodzie w podobnej sytuacji byli zawodnicy z Detroit Pistons i Charlotte Hornets. Nieco ponad dwa tygodnie później wszystkie karty były odkryte. Bezpośredni awans do play-offów wywalczyły ekipy: Bucks, Celtics, 76ers, Cavaliers, Knicks, Nets (W) oraz Nuggets, Grizzlies, Kings, Suns, Clippers i Warriors (Z). "Ratunkowy" (mini)turniej play-in uzupełnił stawkę o Lakers, Hawks, Heat i Timberwolves. Kto mistrzem NBA? Jest jeden główny faworyt Która ze szczęśliwych drużyn licząca się wciąż we współzawodnictwie o mistrzowskie pierścienie uchodzi za faworyta? Tutaj nie ma miejsca na jakieś odkrywcze tezy - wydaje się, że największe szanse na triumf, przynajmniej na papierze, mają Milwaukee Bucks, którzy nie tylko dzielili i rządzili w swojej konferencji, ale i odnotowali najwięcej wygranych w sezonie regularnym - 58. Ciekawostką jest fakt, że kolejnym faworytem nie jest wcale zespół Denver Nuggets, posiadacz najlepszego bilansu po drugiej stronie USA - amerykańskie media i analitycy są raczej zgodni, że lepsze widoki na sukces mają Celtics, Suns i Warriors, czyli pozostali (obok "Kozłów) uczestnicy finałów NBA z ostatnich dwóch lat. Co królewskie - królom! Sacramento Kings znowu w play-offach Można przy tym rzec - z pewną dozą ostrożności naturalnie - że już teraz wygranymi mogą się czuć chociażby Sacramento Kings. Powód jest prosty - "Królowie" w końcu przełamali naprawdę wstydliwą, (anty)rekordową passę i awansowali do play-offów po raz pierwszy od 2006 roku. Nawet jeśli podopieczni Mike'a Browna potkną się już niebawem w potyczce z Golden State Warriors, to i tak dokonali już więcej, niż całe generacje koszykarzy występujących w Sacramento przed nimi. Poniekąd można powiedzieć, że Los Angeles Lakers również zabłysnęli - po fatalnym wejściu w sezon udało im się ostatecznie przedłużyć swoje nadzieje i w play-in ograć (w dramatycznych okolicznościach) Timberwolves. "Gdy mieliśmy bilans 2-10 analitycy wskazywali, że mamy tylko 0,3 proc. szansy na grę poza sezonem regularnym. Jedyne, czego pragniesz, to ta szansa" - mówił potem LeBron James, absolutna ikona basketu, cytowana przez Yahoo Sports. Jaka piękna katastrofa - czyli Dallas Mavericks dużo poniżej oczekiwań Patrząc na drugą stronę medalu - kto najbardziej zawiódł? Opinie oczywiście będą podzielone, ale wydaje się, że większość sympatyków koszykówki wskaże na Dallas Mavericks. Drużyna przewodzona przez bez wątpienia wielką gwiazdę, Lukę Donczicia, do której dołączył na pewnym etapie kolejny uznany gracz, Kyrie Irving, pierwszy raz od 2019 roku nie przedostała się do play-offów, choć rok temu przecież występowała nawet w nich w finałach konferencji. Można by też oczywiście wskazywać na różne ekipy z dna tabeli - jak Pistons czy Rockets, ale tu warto przypomnieć o zjawisku tzw. tankowania, w które zamieszani byli nie tylko "Mavs", ale i również o które oskarżana była m.in. drużyna jedynego Polaka w NBA - San Antonio Spurs. Jeremy Sochan zagrał udany sezon i... mógł zapomnieć o play-offach NBA Czym jest sławetny "tanking"? Mocno upraszczając - jest to celowe przegrywanie spotkań po to, by zwiększyć swoje szanse na wylosowanie lepszego miejsca w kolejnym drafcie, które oznacza możliwość zakontraktowania lepszego gracza. W tym roku stawka była naprawdę znacząca - przewidywaną "jedynką" jest bowiem Victor Wembanyama, chłopak o wzroście równym 219 cm, który już podbił ligę francuską. Spurs ostatecznie zachowali szansę, by zagarnąć Wembanyamę - warto tu nadmienić przy tym, że jeszcze gorsze od nich w sezonie były wspominane "Tłoki", a niemal identycznie radziły sobie "Rakiety". Nieważne jednak, czy SAS celowo oddawali pole rywalom, czy po prostu w wielu momentach czuli niemoc na parkiecie - dla polskich kibiców najważniejsze jest to, że na kolejne popisy ich reprezentanta, Jeremy'ego Sochana, trzeba będzie trochę poczekać... Sochan ma za sobą naprawdę udany rookie year - czyli rok debiutancki. 19-latek z miejsca wskoczył do pierwszej piątki "Ostróg" i wielokrotnie pokazał, że drzemie w nim jeszcze sporo talentu, który warto szlifować. Ostatnio został nawet wyróżniony jako autor jednego z najlepszych wsadów w kampanii 22/23. Wielka więc szkoda, że nie mógł błysnąć również i w "postseasonie". Play-offy NBA. Jakie są zasady rozgrywek? Ten dokładnie 15 kwietnia o godz. 19.00 (według czasu środkowoeuropejskiego) rozpocznie się starciem 76ers z Nets. W fazie play-off - w przeciwieństwie do fazy play-in - rywalizacja w danej parze nie skończy się na pojedynczym meczu. Gra się do czterech zwycięstw - współzawodnictwo może skończyć się maksymalnie na siedmiu potyczkach. Finały ligi - między najlepszą organizacją ze Wschodu i najlepszą organizacją z Zachodu - rozpoczną się dokładnie 1 czerwca i potrwają maksymalnie do 18 czerwca. Czy Bucks zgarną trzecie w swoich dziejach mistrzostwo? A może ktoś jednak skutecznie się im przeciwstawi? Wielki show czas zacząć.