Gospodarzy do zwycięstwa w Palace of Auburn Hills poprowadził Chauncey Billups, który zdobył 28 punktów, w tym trzy wątpliwe pod koniec trzeciej kwarty, gdy kończył się czas. W tym momencie "Tłoki" objęły prowadzenie, ale tylko 78:76. W czwartej kwarcie koszykarze z z Orlando nie byli jednak w stanie zagrać na takim poziomie, jak wcześniejsze 12 minut, gdy m.in. trafili siedem z siedmiu rzutów za trzy! - W czwartej kwarcie zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie, szwankował atak, ale nasza obrona pozwalała nam zatrzymywać rywali, kiedy tego potrzebowaliśmy - powiedział Tayshaun Prince, skrzydłowy Pistons, który zdobył 17 punktów i zebrał 10 piłek. W ekipie "Magii" tym razem nie zagrał Marcin Gortat. Taka była decyzja Stana Van Gundy'ego, szkoleniowca zespołu z Orlando. Świetna druga połowa pozwoliła Hornets po raz drugi pokonać mistrzów NBA. Tym razem w drużynie z Nowego Orleanu prym wiedli Chris Paul i Peja Stojaković. Pierwszy zdobył 30 punktów i zanotował 12 asyst, natomiast drugi rzucił 25 "oczek", m.in. trafiając pięć razy za trzy. Bohater pierwszego meczu pomiędzy tymi zespołami w playoffs, David West, w poniedziałek zdobył tylko 10 punktów, trafiając 2 z 11 rzutów z gry, ale dodał 10 zbiórek. "Szerszenie" po pierwszej połowie przegrywały 42:43, ale zaraz na początku trzeciej zabrały się do roboty. Seria 10 punktów z rzędu pozwoliła im wyjść na prowadzenie 52:43, a potem było jeszcze lepiej. - Jestem dumny z tego, jak grają moi zawodnicy - powiedział Byron Scott, szkoleniowiec Hornets. - Mimo świetnego sezonu regularnego, ciągle jeszcze wielu ludzi powątpiewa w nasze umiejętności. Cały czas udowadniamy, że się mylą - dodał. Konferencja Wschodnia: 2. Detroit Pistons - 3. Orlando Magic 100:93 (29:29, 21:11, 28:36, 22:17) (stan rywalizacji do czterech zwycięstw - 2-0 dla Pistons) Konferencja Zachodnia: 2. New Orleans Hornets - 3. San Antonio Spurs 102:84 (22:23, 20:20, 36:18, 24:23) (stan rywalizacji do czterech zwycięstw - 2-0 dla Hornets)