Cleveland Cavaliers (1) - Chicago Bulls (8) (Cleveland: 61-21, dom: 35-6, wyjazd: 26-15) (Chicago: 41-41, dom: 24-17, wyjazd: 17-24) (sezon zasadniczy: 2-2 - Chi-Cle 86:85, Chi-Cle 87:101, Cle-Chi 92:82, Cle-Chi 108:109) Enbiej: Wiele emocji przewiduję w ciekawej wg. mnie potyczce najlepszej drużyny sezonu zasadniczego, z najsłabszą ekipą w play off. Już dziś można dostrzec wiele komentarzy odnośnie wyniku tej rywalizacji tj. gładkie 4-0. Warto jednak spojrzeć na bezpośredni bilans obu ekip w sezonie zasadniczym i fakt, iż Kawalerii wcale nie było tak po drodze z Bykami. Dodatkowym smaczkiem będzie mentalna rywalizacja LeBrona Jamesa z Joakimem Noah'em, który po w jednym ze spotkań szydził sobie z postawy graczy Chicago. Wielce prawdopodobne, że będzie iskrzyło na linii Noah - James i Francuz będzie się czaił z czapą na LBJ'a. Przejdźmy jednak do taktyki, a mecze regular season pokazują ,iż istotne w tej konfrontacji będą dwie rzeczy. Walka na tablicach i gra szybkim atakiem. Te atuty to mocna strona obu drużyn, a zwłaszcza Cavaliers. Dodatkowo pamiętajmy, iż Byki bez Noaha przegrały 10 spotkań, by po jego kontuzji i z nim w składzie odnieść najlepszą serię 10 wygranych w 14 ostatnich meczach. Cavs natomiast grali ostatnie 4 spotkania bez swojej największej gwiazdy i wszystkie te mecze przegrali. Gracze trenera Del Negro są w tzw. gazie na pewno będziemy chcieli powtórki ubiegłorocznej serii Bulls z Celtics. Osobiście mam nadzieję, iż drużyna, którą darzę ogromnym sentymentem pokaże swoje największe atuty, a wśród nich waleczność i przypomni się z tych wielkich pojedynków z Celtami. Pod znakiem zapytania ciągle stoi występ Shaq'a. Natomiast oczywistą sprawą dla nas jest kwestia zatrzymania LeBrona i to jest zadanie dla Luola Denga. Jeśli Deng zacznie mieć problemy z faulami Królem mogą zająć się jeszcze Taj Gibson bądź Hakim Warrick. Z drugiej strony największym zadaniem dla Mo Williamsa i Delonte Westa będzie powstrzymanie Derricka Rose'a. Takim niesfornym graczem, który nieco skarci defensywę faworytów może być ich eks gracz Flip Murray. Typuję 4:2 dla Cavaliers z zaciętymi spotkaniami, obfitującymi w walkę spotkaniami Mac: Drużyny z zupełnie przeciwnych biegunów. Cleveland od dłuższego czasu było na szczycie, a Chicago dopiero rzutem na taśmę awansowało do Playoffs. Faworyt wydaję się jasny. W sezonie zasadniczym Bulls przysporzyli jednak Cavs nawet sporo kłopotu, ale Playoffs to przecież zupełnie inna bajka. Cleveland jest niesamowicie zdeterminowane do zdobycia tytułu. Można śmiało powiedzieć, że od tego w dużej mierze zależy ich być albo nie być. Bulls są dla nich tylko płotkiem, który muszą przeskoczyć w drodze na szczyt. Od ekipy z Chicago zależy jak wysoki będzie ten płotek. W awans Byków nie wierzę, ale zastanawiam się w jakim stopniu są w stanie napsuć krwi Cavs. Podejrzewam, że LeBron James niemal w pojedynkę będzie w stanie wyeliminować rywali, a jeśli dodamy do tego Jamisona, Williamsa czy Shaqa (jeśli będzie zdrowy) to już w ogóle robi się gorąco. Nie można też zapominać o pozostałych zawodnikach Cavs, którzy też są groźni i dzięki nim wszystkim Kawalerzyści wyglądają na wyjątkowo mocnych. W Chicago pewnie poszaleje sobie Rose, ale czy dostanie wsparcie od partnerów? W Denga i Hinricha jakoś nie chce mi się wierzyć. Wiem, że Joakim Noah będzie bardzo się starał, będzie wręcz stawał na głowie, ale czy coś wskóra przy podkoszowych Cavs? Typuję 4:1 dla Cleveland bez większych emocji Orlando Magic (2) - Charlotte Bobcats (7) (Orlando: 59-23, dom: 34-7, wyjazd: 25-16) (Charlotte: 44-38, dom: 31-10, wyjazd: 13-28) (sezon zasadniczy: 3-1 - Orl-Cha 93:81, Cha-Orl 91:97, Orl-Cha 106:95, Cha-Orl 96:89) Enbiej: Kluczem do wygranej serii Magików i Rysiów będzie obrona. Jak niegdyś powiedział słynny trener, obrona przynosi mistrzostwo i to jest dewiza tej części sezonu. O ile Stan Van Gundy ma różne opcje w ataku i obronie i "pełną gamę" graczy, o tyle bardziej doświadczony Larry Brown ma nieco węższą ławkę w historycznych i pierwszych dla jego teamu play off. Obaj panowie skoncentrują się jednak na zatrzymaniu atutowych graczy przeciwnika. Pierwsze zmartwienie to Dwight Howard i mogący go zatrzymać Tyson Chandler i Nazr Mohammed. Następnie, Jameer Nelson, grający popisowo końcówkę sezonu zasadniczego - tutaj zadanie dla utalentowanego ale chwiejnego w formie - Raymonda Feltona. Trzecia opcja i kto wie czy nie najważniejsza, to weteran pragnący gry w finale - Vince Carter. To właśnie jego rywalizacja ze Stephenem Jacksonem będzie ozdobą tej serii. Ponadto odpowiedzią na gwiazdy z Florydy ma być wszechstronny Gerald Wallace. Gra Orlando to przede wszystkim seryjne punkty zza linii 7,24m , a Rysie raczej nie odpowiedzą tym samym. Krycie obwodowych (Lewisa, Reddicka czy Andersona) da więcej miejsca na grę 1:1 Howardowi. Uważam, iż jednak zmobilizowani Chandler i Mohammed mogą sobie poradzić z Supermanem. Przy kłopotach najlepszego środkowego ligi może swoje minuty dostać Marcin Gortat, dla którego z największym sentymentem będę śledził tę serię. Minus dla Rysiów to słaba gra na wyjazdach i tylko 13. wygranych w regular season, a dwa pierwsze mecze są w Orlando. Wiele dobrego do gry wniesie ławka gospodarzy dwóch pierwszych spotkań. Typuję 4:1 dla Magic i mniej zaciętą rywalizację Mac: Orlando to zespół mocniejszy personalnie. Dodatkowo w sezonie zasadniczym raczej radzili sobie z Charlotte i udowodnili, że są po prostu lepsi. Teraz muszą potwierdzić to w Playoffs. Jeśli jednak Bobcats myślą o sprawieniu niespodzianki to muszą zatrzymać zabójczy obwód Magic i pod koszem Dwighta Howarda. Nie jest to proste zadanie. Szczerze mówiąc nie widzę w Bobcats postaci zdolnych do wyłączenia Howarda, więc pozostaje zajęcie się obwodem. Tutaj jeśli nawet jakoś uda się zatrzymać podstawowych zawodników Orlando to trzeba uważać, bo może wejść ławka rezerwowych i rozpocząć strzelaninę, której Charlott nie przetrwa. Jeśli nie przetrwa strzelaniny, to nie może myśleć o sukcesie. Typuję spokojne 4:1 dla Orlando Atlanta Hawks (3)- Milwaukee Bucks (6) (Atlanta: 53-29, dom: 34-7, wyjazd: 19-22) (Milwaukee: 46-36, dom: 28-13, wyjazd: 18-23) (sezon zasadniczy: 2-1 - Mil-Atl 102:106, Atl-Mil 95:98, Atl-Mil 104:96) Enbiej: Żałuję bardzo kolejnej kontuzji Andrew Boguta. Kontuzja Australijczyka w samej końcówce sezonu to strzał w kolano trenera Bucks i zabranie jakiś 30 procent wartości Kozłów. Dodatkowo dwa pierwsze mecze są rozgrywane w Atlancie, i śmiem twierdzić, iż po pierwszych spotkaniach może być już 2-0 dla Jastrzębi. Wielkim atutem gospodarzy będzie para wieżowców Horford - Pachulia. Ponadto Scott Skiles musi uczulić swoich obrońców na krycie dwóch wybornych snajperów tj. Joe Johnsona i Jamala Crawforda. Ponadto w szeregach drużyny, która przegrała zaledwie 7 spotkań na własnym parkiecie występuje jeszcze efektownie grający Josh Smith, który stoczy bój z tureckim skrzydłowym Illyasovą. Niestety w play off wszystko wygląda trudniej, szczególnie dla osłabionych zespołów (a w Bucks oprócz Boguta nie ma od wiele dłuższego czasu Michaela Redda). Atlanta zagra skutecznie w defensywie i mile dla oka (co zobaczymy pewnie na akcjach dnia). To może być jednak ważne przetarcie dla rezerwowych Hawks przed następną potyczką z Orlando! Swoją drogą jestem ciekawy jakie umiejętności zaprezentuje Brandon Jennings, typowany do nagrody debiutanta roku. Może pokaże "coś" na wzór Derricka Rose'a z przed roku i zaszokuje bacznych obserwatorów tej serii?! Scott Skiles toczy pewnie w głowie niejedną bitwę! Typuję : 4:1 dla Hawks, podpierając się nawet wynikiem 4:0 Mac: Gdyby Bogut był zdrowy... niestety nie jest i przez to Bucks traci bardzo wiele. Właśnie pod koszem mogą mieć ciężko, bo Hawks jest przecież solidnie grający Al Horford wspomagany przez Josha Smitha. Milwaukee będzie musiało liczyć na celną rękę Johna Salmonsa i Brandona Jenningsa. Szczególnie mnie zastanawia jak w swoich pierwszych Playoffs poradzi sobie ten drugi. W sezonie zasadniczym potrafił momentami dać impuls Bucks, ale czy teraz będzie tak samo? Ciekawe jak będzie sobie z nim radził Mike Bibby. Na ten cały duet Atlanta ma jednak doskonałą odpowiedź na obwodzie w postaciach Joe Johnsona i Jamala Crawforda. Po stronie Hawks widać o wiele więcej atutów. Typuję 4:1 dla Atlanty, ale kilka spotkań może być emocjonujących. Boston Celtics (4) - Miami Heat (5) (Boston: 50-32, dom: 24-17, wyjazd: 26-15) (Miami: 47-35, dom: 24-17, wyjazd: 23-18) (sezon zasadniczy: 3-0 - Bos-Mia 92:85, Bos-Mia 112:106, Mia-Bos 102:107) Enbiej: Najciekawsza para pierwszej rundy na Wschodzie. Wg. mnie będzie to "prawdziwa męka" dla Celtów. Dlaczego? Erik Spoelstra i jego gracze wiedzą jak uprzykrzyć rywalom życie w defensywie. Ponadto specami w tej dziedzinie wydają się być Mario Chalmers i Dwayne Wade (świetnie kradnący piłki), wszechstronny i niezastąpiony Udonis Haslem, a także świetnie ciągle blokujący Jermaine O'Neal. W dodatku, jeśli Celtowie wyjdą nawet zwycięsko z tej konfrontacji to za rogiem czai się już Kawaleria. Nawet jeśli Rajon Rondo zajmie się obroną Dwayne'a Wade'a - który musi się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności by poprowadzić zespół do wygranej serii, to Kevin Garnett i Ray Allen będą musieli się solidnie napracować (przede wszystkim udowodnić swoją zachwianą wartość) i co nieco udowodnić by przejść do następnej rundy. Atutem ich może być nieco świeżości i luz na jaki pozwolił swoim starszym graczom, trener Doc Rivers. Dużo w tej konfrontacji ma do udowodnienia Michael Beasley z Heat i od jego postawy wiele będzie zależeć. Mecze na pewno pokażą nam sporo walki, twardą defensywę i indywidualne pojedynki Garnetta z Beasleyem czy Wade'a z Rondo. Typuję: 4:3 dla Celtics Mac: Bardzo ciekawa para. Na wschodzie najciekawsza. W lidze Boston radził sobie z rywalami, ale w Playoffs nie musi być tak samo. Pod koniec sezonu Miami wyraźnie złapało wiatr w żagle i teraz jest bardzo niebezpieczne. Boston będzie miał naprawdę spory problem z zatrzymaniem Dwyane'a Wade'a. Coś czuję, że Flash będzie bił rekordy punktowe. Bliżej kosza zapewne podobne zamieszanie będą się starali wykonać Michael Beasley, Udonis Haslem czy Jermaine O'Neal. Boston mając jednak tutaj takich zawodników jak Kevin Garnett, Kendrick Perkins czy Rasheed Wallace nie powinien się bać Wiele też zależy od tego czy Rajon Rondo zdoła już wejść na wyższy poziom i pokazać się w roli prawdziwego lidera. Ważne też będzie czy doświadczeni Ray Allen i Paul Pierce zdołają jeszcze kolejny pokazać swoją klasę. Podejrzewam, że Boston może dość gładko wygrać dwa pierwsze mecze, ale później przyjdzie zadyszka i zaczną się schody. Cała seria zakończy się pewnie dopiero w siedmiu spotkaniach. Typuję 4:3 dla Bostonu po zaciętej walce *** Już niebawem przedstawimy nasze typy w Konferencji Zachodniej *** Podyskutuj z autorami na łamach bloga Enbiej Akszyn!