Wieść o katastrofie helikoptera, na zboczu góry Calabasas w Kalifornii, zaszokowała opinię publiczną w niedzielę 26 stycznia. Wśród ofiar tragedii znaleźli się między innymi gwiazdor NBA Kobe Bryant oraz jego 13-letnia córka Gianna. Łącznie na pokładzie znajdowało się dziewięcioro pasażerów. Kilka dni po wypadku biuro koronera hrabstwa Los Angeles wydało ciała gwiazdy koszykówki i córki Gianny. Potwierdzono również tożsamość pilota Ary Zobayana (50 lat), Christiny Mauser (38), Sary Chester (45) oraz 13-letniej córki kobiety - Payton. Wśród ofiar znaleźli się jeszcze John Altobelli (56) z żoną Keri (46) i ich córką Alyssą (14 lat). Ich szczątki czekają na odebranie z rąk koronera. Służby podały też przyczyny śmierci wszystkich dziewięciu ofiar. Zmarły od "urazu powstałego na skutek tępego ciosu, o dużej sile", a przyczyną śmierci był wypadek. Żona Kobego Bryanta - Vanessa poprosiła tymczasem o przekazanie jej niektórych rzeczy pozostawionych przez zrozpaczonych fanów gwiazdy NBA w geście solidarności po katastrofie, która wciąż jest badana przez Narodową Radę Bezpieczeństwa Transportu. Są to między innymi koszulki, pluszaki i listy pozostawione pod prowizorycznym pomnikiem przed Staples Center w Los Angeles. Wszystko to zostanie skatalogowane i umieszczone w specjalnych kontenerach. "Vanessa skontaktowała się z nami i powiedziała, że jej rodzina chciałaby, żeby te pamiątki zostały jej udostępnione" - powiedział prezes hali sportowo-widowiskowej, przed którą fani składają rzeczy związane z koszykarzem Los Angeles Lakers. Demontaż pomnika ma nastąpić pod koniec tygodnia. Wszystkie kwiaty zostaną wykorzystane jako kompost. Dzięki temu rośliny zakupione przez fanów wciąż symbolicznie pozostaną w okolicy. Osoba, która jako pierwsza wezwała pomoc na numer 911 usłyszała wybuch i zobaczyła płomienie, jak się później okazało w ogniu stał helikopter Bryanta - Sikorsky S-76B. - To się stało nad moją głową. Chmury były bardzo gęste. Usłyszałem trzask, który nagle ucichł. Spacerowałem po szlaku, nagle usłyszałem samolot. Sądzę, że był w chmurach, dlatego nie mogliśmy go dostrzec. Później usłyszeliśmy wybuch, morderczy dźwięk. Dopiero później zobaczyłem płomienie - relacjonował mężczyzna, który jako pierwszy wezwał pomoc. AB, MB