Wskazanie przez San Antonio Spurs polskiego koszykarza Jeremy'ego Sochana jest dla basketu w kraju nad Wisłą wiadomością bardzo dobrą. Może spowodować wzrost zainteresowania dyscypliną, zarówno w ujęciu napływu nowych młodych sportowców, jak i kibiców w halach oraz przed telewizorami. Widzowie oczkiem w głowie NBA na drafcie To właśnie ci ostatni, wybierający coraz częściej tablet lub telefon do obserwowania tego typu wydarzeń, są oczkiem w głowie NBA podczas samej ceremonii draftowej. System naboru największych talentów do ligi jest w Ameryce znany i stosowany od dziesięcioleci, a w Europie nadal panuje niezrozumienie i niechęć do tej formy zarządzania rozgrywkami. Bez wątpliwości draft, ustalanie kolejności wyboru i cała idąca za tym sportowa filozofia, ma swoje plusy i minusy. Żadnych jednak marketingowo i organizacyjnie niedociągnięć nie można zarzucić NBA w sprawie samej ceremonii i sposobu przekazywania jej zainteresowanym ludziom. Czytaj także: Jeremy Sochan wybrany przez San Antonio Spurs z numerem 9. w drafcie do NBA Nic tu nie jest przypadkowe, poczynając od daty wydarzenia i całego kalendarza NBA. Na przestrzeni 12 miesięcy w roku kalendarzowym, mimo że sezon trwa siedem miesięcy (od października do kwietnia) nie ma żadnych białych plam, niewykorzystanych medialnie lub sportowo tygodni, wszystko jest idealnie rozplanowane. Rozrywka w NBA przez cały rok, draft także Jest czas na granie, na transferowanie, na podpisywanie kontraktów podczas tak zwanego wolnego rynku (w okresie wakacyjnym czerwiec-lipiec-sierpień), pora na ogrywanie młodych talentów podczas Ligi Letniej, przygotowanie do sezonów i mecze towarzyskie (wrzesień). Ta karuzela cały czas się kręci, a niezwykle ważny jest w niej draft, który zazwyczaj wyznaczony jest na kilka dni po wyłonieniu mistrza danego sezonu NBA. NBA i zajmujące się jej sprawami media dbają jednak, by draft nie ograniczał się do jednego dnia i wydarzenia. Od początku sezonu tworzone są listy i rankingi informujące o tym kto za rok ma szanse być w czołówce naboru. Młodzi koszykarze z uczelni i szkół średnich są dokładnie śledzeni przez skautów i dziennikarzy, a marketing NBA dba by ich nazwiska były coraz bardziej obecne w świadomości każdego kibica. Atmosfera gęstnieje na kilka tygodni przed draftem. Organizowane są specjalne spotkania, przeprowadzane są liczne rozmowy, a wszystko przed czujnym okiem kamer nie opuszczających zwłaszcza najbardziej utalentowanych graczy ani na krok. Już na tym etapie średnio zainteresowany młodzieżową koszykówką fan chcąc czy nie chcąc wie kto jest do dyspozycji klubów NBA i na jakiej gra pozycji. Draft NBA co roku w innym mieście. Bilety zawsze wyprzedane Kulminacją marketingowych i telewizyjnych działań NBA jest sama ceremonia. Opakowana znakomitymi krótkimi urywkami naprowadzającymi widzów (intra i trailery) oraz naładowana pasującą do koszykarskich klimatów muzyką. Całość organizowana jest w wielkich halach widowiskowo-sportowych, najczęściej tych samych, w których rozgrywane są ligowe mecze. Co rok impreza draftowa odwiedza inne miasto i inny obiekt. Jeremy Sochan w 2022 roku został do NBA wybrany w nowojorskiej hali Barclays Center, a bilety wstępu na to wydarzenie były wyprzedane w całości i to na długo przed jej rozpoczęciem. Miejscem głównej akcji jest ustawiona na środku hali scena, na którą najpierw wychodzi Adam Silver komisarz NBA, a następnie steruje całym show wywołując kolejnych "gości". Dla widzów telewizyjnych równie ważne jest studio, w którym znani eksperci, zazwyczaj byli koszykarze, prowadzą rozmowy na temat kolejnych graczy. Dochodzi tu już do zaawansowanych analiz i porównań, ale nie brakuje typowego dla Amerykanów luzu, żartów i rozmów pobocznych. Patenty z najlepszych telewizyjnych widowisk. Ludzkie strony i historię sportowców Do "niedzielnego kibica" trafiają pięknie wykonane grafiki i duże napisy, przyklejające danemu koszykarzowi jakąś łatkę i krótkie filmiki prezentujące jego historię. Tak samo jak we wszystkich talent show, dba się o to, by główni uczestnicy nie byli jednowarstwowi, lecz mieli także ludzką stronę i jakąś wiodąca ciekawą historię. W ten właśnie sposób w 2018 roku wybranego z numerem jeden DeAndre Aytona przedstawiano jako skromnego chłopaka z Bahamów, Mikala Bridgesa jako dumnego syna wychowywanego przez samotną matkę, a Marvina Bagleya III jako koszykarza o muzycznym talencie i zamiłowaniu. W ten sam sposób Jeremy'ego Sochana przedstawiono jako utalentowanego gracza z dalekiej Polski. Silver jako gospodarz imprezy, mając informację od kolejnych menadżerów i klubów, zaprasza na scenę młodych sportowców i ogłasza światu ich nowy przydział klubowy. Na ekranie pojawia się bohater tej chwili, zazwyczaj w objęciach rodziny, a na ekranie wyświetlane są najważniejsze informacje o nim, od prywatnych do zaawansowanych statystyk koszykarskich. Marketingowy majstersztyk rodem zza oceanu Prezentacja zawodnika na scenie, wręczenie mu koszulki nowego klubu, pierwsze wywiady. Całość powtarza się przez ponad dwie godziny, a pod sam koniec następuje... zapowiedź przyszłorocznej "klasy" draftu. Następuje pierwsze pchnięcie kolejnej edycji draftowej karuzeli. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu draft odbywał się za pomocą telegramów i telefonów, nie towarzyszyła temu żadna ceremonia, ale w obecnych czasach i możliwościach, NBA robi z tego wielkie telewizyjne show i zupełnie oddzielną historię do ligowych zmagań. Przy okazji monetyzuje zainteresowanie kibiców i dba o swoje dodatkowe dochody - marketingowy majstersztyk rodem zza oceanu.