Polak mecz rozpoczął w podstawowej piątce, a łącznie na parkiecie przebywał 14 minut. Trafił trzy z czterech rzutów z gry i spudłował oba wolne. Jego dorobek uzupełnia pięć zbiórek. Popełnił jedną stratę i dwa faule. Cousins także zaczął spotkanie w wyjściowym składzie i tym samym ekipa Warriors zbudowana była wyłącznie z wielkich nazwisk. Cała piątką była bowiem uprawniona do gry w ubiegłorocznym Meczu Gwiazd. Poprzednio takim potencjałem dysponowali Boston Celtics w sezonie 1975/76. Stephen Curry, Kevin Durant, Klay Thompson i Draymond Green w nim wystąpili, ale Cousinsowi na przeszkodzie stanęła kontuzja. 26 stycznia, jeszcze jako zawodnik New Orleans Pelicans, zerwał bowiem lewe ścięgno Achillesa. Latem niezdolnego do gry środkowego, za nieduże pieniądze w stosunku do jego potencjału, zakontraktowali Warriors. Cousins grał 15 minut i zdobył 14 punktów, a pierwsze efektownym wsadem. Wielu obserwatorów zastanawiało się, czy potężny - ważący ponad 120 kg - koszykarz wpasuje się do szybkiego stylu gry trenera Steve'a Kerra, opartego na rzutach z dystansu. Z tym drugim elementem 28-latek nie ma żadnego problemu. Jak przystało na nowoczesnego centra potrafi rzucać za trzy punkty. W debiucie był skuteczny w trzech z czterech prób. Miał także sześć zbiórek, trzy asysty, przechwyt i blok. Na przeszkodzie w powiększeniu dorobku nie stanęła troska o jego zdrowie, ale problem z faulami. Za sześć przewinień musiał opuścić parkiet na początku czwartej kwarty. - Ten mecz to ważny krok dla DeMarcusa, ale zdecydowanie nie ostatni. Przed nim jeszcze długa droga, aby wrócić do pełni formy. Myślę, że jest dopiero w połowie - podkreślił Kerr. Clippers wyrównaną walkę z obrońcami tytułu toczyli tylko w pierwszej połowie, po której przegrywali zaledwie 51:52. Po przerwie Warriors szybko jednak zaczęli powiększać przewagę. W ich szeregach prym wiódł Curry, który zdobył 28 punktów. Durant dołożył 24. Gospodarze musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Lou Williamsa, a po zaledwie ośmiu minutach ból pleców z gry wyeliminował Włocha Danila Gallinariego. Najlepszy w ich szeregach był Tobias Harris - 28 pkt i dziewięć zbiórek. Koszykarze z "Miasta Aniołów" przegrali piąty mecz z rzędu. Z bilansem 24 zwycięstw i 21 porażek zajmują dziewiąte miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. Kolejne spotkanie rozegrają w niedzielę - na wyjeździe zmierzą się z San Antonio Spurs (27-20). W jeszcze większym kryzysie niż Clippers jest ekipa Memphis Grizzlies. Sezon zaczęła bardzo dobrze, ale z ostatnich 11 spotkań zdołała wygrać tylko jedno. Minionej nocy uległa na wyjeździe Boston Celtics 116:122. Gospodarzy do wygranej poprowadził Kyrie Irving. 26-letni rozgrywający zdobył 38 punktów, trafiając 14 z 21 rzutów z gry. Do tego odnotował 11 asyst i siedem zbiórek. - Kyrie potrafił znaleźć odpowiednie miejsce na parkiecie i zrobić dokładnie to, co planował. Był cierpliwy, po prostu bardzo dobry. Atakował niezwykle inteligentnie - komplementował podopiecznego trener Brad Stevens. Wśród pokonanych na wyróżnienie zasłużył Mike Conley - 26 pkt. Fatalny dzień miał za to Marc Gasol. Hiszpan trafił tylko jeden z dziesięciu rzutów z gry. Wyniki piątkowych meczów NBA: Boston Celtics - Memphis Grizzlies 122:116 Detroit Pistons - Miami Heat 98:93 Orlando Magic - Brooklyn Nets 115:117 Minnesota Timberwolves - San Antonio Spurs 113:116 Utah Jazz - Cleveland Cavaliers 115:99 Los Angeles Clippers - Golden State Warriors 94:112 Portland Trail Blazers - New Orleans Pelicans 128:112