Suns zrewanżowali się "Jeziorowcom" za porażkę sprzed dwóch dni (w sumie w tym sezonie ulegli dwukrotnie Lakersom; czeka ich jeszcze jedna konfrontacja). Podobieństw z ostatnią potyczką jest sporo, ekipa z Phoenix przegrała wtedy różnicą 12 punktów, a Gortat miał niemal identyczne statystyki - 21 pkt i 16 zbiórek. Grał również tyle samo - 42 minuty, najwięcej spośród wszystkich zawodników. O niedzielnym sukcesie drużyny z Arizony przesądziła pierwsza połowa zakończona wynikiem 63:40 (najwyższa przewaga 27 pkt). 28-letni Gortat trafił dziewięć z 15 rzutów z gry oraz wykorzystał trzy z pięciu rzutów wolnych. Zebrał z tablic 15 piłek, w tym 12 w defensywie. Zanotował też po dwie straty i faule oraz asystę i przechwyt. Raz został zablokowany. Jeszcze lepiej od Polaka spisał się Jared Dudley, który uzyskał 25 pkt i ustanowił osobisty rekord sezonu (identyczny ma Gortat). Lider "Jeziorowców" Kobe Bryant uzyskał 32 pkt, ale na osiem prób za trzy punkty udana była tylko jedna. Poza tym miał aż dziesięć strat. Z kolei Andrew Bynum, który podobnie jak Gortat gra na pozycji środkowego, zdobył 16 pkt i miał dziesięć zbiórek. Zespół z Phoenix zajmuje 12. miejsce w Konferencji Zachodniej z bilansem 13 wygranych i 19 porażek. Kevin Durant - 51 pkt i Russell Westbrook - 40 poprowadzili Oklahoma City Thunder do zwycięstwa po dogrywce nad Denver Nuggets 124:118. Obecnie lepszy bilans niż Thunder (24-7) mają tylko gracze Miami Heat (25-7). Durant na 4,4 s przed końcem regulaminowego czasu gry trafił za trzy punkty (5 z 6 w spotkaniu) i wyrównał stan meczu, doprowadzając do dogrywki. W niej 13 pkt dla Thunder podzielił się tylko z Russellem Westbrookiem, którego licznik zatrzymał się na 40 pkt. To pierwszy duet, który w jednym meczu uzyskał co najmniej po 40 pkt od 1996 roku. Wtedy autorami podobnego wyczynu byli gracze Chicago Bulls Michael Jordan (44) i Scottie Pippen (40). Z kolei zdobyte przez nich 91 pkt to najlepsze osiągnięcie dwóch graczy od 1983 roku, kiedy Kiki Vandeweghe (51) i Alex English (47) uzyskali 98 dla Denver Nuggets. Pierwszy tzw. triple-double zanotował z kolei reprezentant Hiszpanii Serge Ibaka - 14 pkt, 15 zbiórek i 11 bloków. - Niewiarygodny mecz. Szkoda, że ktoś musiał przegrać - przyznał trener gospodarzy Scott Brooks. - 51, 40, triple-double, czy jest coś więcej, czego mogą się spodziewać kibice? Chyba nie. Nigdy nie grałem w tak fantastycznym pojedynku i chyba nie szybko się taki powtórzy - podkreślił rozgrywający Thunder James Harden. W zespole pokonanych wyróżnili się Arron Afflalo - 27 pkt i Andre Miller - 21 pkt i 10 asyst. Serię sześciu wygranych Dallas Mavericks przerwali w Nowym Jorku tamtejsi Knicks. Zwyciężyli 104:97, a kolejny znakomity mecz rozegrał Jeremy Lin. Zdobył 28 punktów i ustanowił rekord życiowy zaliczając 14 asyst. - Pewnych rzeczy nie można się nauczyć. One wypływają ze serca gracza. A jego serce jest bardzo pojemne - skomentował występ Lina trener Knicks Mike D'Antoni. Popisy urodzonego w Los Angeles, a mającego tajwańskie korzenie 23-letniego koszykarza, oglądali na trybunach Madison Square Garden m.in. Eva Longoria i Kevin Costner. Sukces gospodarzy jest tym cenniejszy, bowiem w ostatnich 20 konfrontacjach z Teksańczykami, dla których 34 pkt zdobył Niemiec Dirk Nowitzki, zdołali pokonać ich zaledwie trzykrotnie. Niedzielne wyniki: New York Knicks - Dallas Mavericks 104:97 Miami Heat - Orlando Magic 90:78 Cleveland Cavaliers - Sacramento Kings 93:92 Detroit Pistons - Boston Celtics 96:81 Indiana Pacers - Charlotte Bobcats 108:73 Houston Rockets - Utah Jazz 101:85 Minnesota Timberwolves - Philadelphia 76ers 92:91 New Jersey Nets - Milwaukee Bucks 85:92 Phoenix Suns - Los Angeles Lakers 102:90 Oklahoma City Thunder - Denver Nuggets 124:118 (po dogrywce)