Mecz miał malutki polski akcent - szkoleniowiec ekipy z Phoenix Mike D'Antoni pozwolił bowiem Maciejowi Lampe wejść na parkiet America West Arena. Bohaterem spotkania był jednak zdecydowanie Stoudemire, który trafił 14 z 20 rzutów z gry i stał się pierwszym - od ośmiu lat - zawodnikiem klubu z Arizony z dorobkiem co najmniej 20 punktów w 10 kolejnych pojedynkach. Ostatnim takim graczem Suns był słynny Charles Barkley, który miał takie dwie serie w sezonie 1995-96, swoim ostatnim w Phoenix. Joe Johnson zdobył 14 punktów, a Shawn Marion uzyskał 12 "oczek" dla Suns, którzy wygrali po raz trzeci w ostatnich czterech meczach. O tak pewnym zwycięstwie gospodarzy zdecydowała także wygrana rywalizacja na tablicach (46-33), w której prym wiedli Jake Voskuhl (12 zb.) i Stoudemire (11). Richard Jefferson zdobył dla Nets 26 punktów, a Kenyon Martin zapisał na swoim koncie 11 "oczek" i 11 zbiórek. Maciej Lampe, który kilkadziesiąt godzin wcześniej opuścił tzw. listę kontuzjowanych, miał otrzymał szansę gry. Polak przebywał na parkiecie 4 minuty, zaliczając jedną zbiórkę oraz jeden blok i popełniając jedno przewinienie. Lampe trzykrotnie rzucał na kosz rywali (w tym raz za trzy), ale ani jedna z tych prób nie okazała się skuteczna. Jamal Mashburn dwukrotnie uratował Hornets przed - przyznajmy - dość wstydliwą porażką na własnym parkiecie z Bulls. Najpierw na 33 sekund przed końcem normalnego czasu gry jego "trójka" doprowadziła do dogrywki, a w niej również rzut za trzy z trudnej pozycji równo z syreną dał ekipie z Nowego Orleanu ciężko wywalczone zwycięstwo. Mashburn zdobył łącznie 27 punktów dla gospodarzy, w barwach których dobrze spisali się także P.J. Brown (22 pkt, rekord sezonu) oraz powracający po kontuzji do wyjściowego składu David Wesley (18 "oczek"). Jamaal Crawford zdobył dla Bulls 34 punkty (w tym sześć celnych rzutów za trzy), ale zespół z Chicago nie potrafił zafundować "Szerszeniom" trzeciej porażki z rzędu. Lakers, którzy ubiegłej nocy polegli w Atlancie, uniknęli następnej porażki, wygrywając w Houston 96:93. Drużyna z Los Angeles była jednak w nie lada tarapatach, przegrywała bowiem w IV kwarcie już różnicą 11 punktów (11 minut przed końcem). Rockets roztrwonili jednak zaliczkę i na 39 sekund przed syreną - po rzucie Jima Jacksona prowadzili zaledwie 93:92. Jednak w odpowiedzi z półdystansu trafił Kobe Bryant, a na 9,8 s przed końcem punkty z rzutów wolnych dołożył Derek Fisher. W barwach gospodarzy dobre spotkanie rozegrał Yao Ming. Zawodnik z Chińskiej Republiki Ludowej zdobył 33 punkty i zebrał 8 piłek z tablic. Shaquille O'Neal rzucił 28 punktów, a Bryant dodał 18 "oczek" dla Lakers, którzy wygrali osiem z ostatnich 10 spotkań i pokonali Rockets po raz pierwszy w tym sezonie. Poprzednie dwa mecze pomiędzy oboma zespołami zakończyły się zwycięstwem ekipy z Houston. Cezary Trybański pojawił się na parkiecie na minutę w środowym meczu nowojorczyków z Philadelphią 76ers. Knicks wygrali we własnej hali 88:77. Polak w ciągu 60 sekund zdążył popełnić dwa faule. Do sukcesu poprowadził ich Stephon Marbury, który przeszedł do Nowego Jorku wspólnie z Trybańskim. Jego dorobek w tym meczu to 36 punktów, dziesięć asyst i sześć zbiórek. 21 punktów i 11 zbiórek w ekipie gości zanotował Kenny Thomas. Zespół z Nowego Jorku zajmuje obecnie szóstą pozycję w Konferencji Zachodniej - w 62 meczach odniósł 27 zwycięstw i doznał 35 porażek. 45. zwycięstwo w obecnych rozgrywkach odniósł zespół IndianaPacers. Liderzy Konferencji Wschodniej pokonali na wyjeździe po dogrywce Los Angeles Clippers 101:94. Była to 19. wygrana ekipy z Indianapolis nad Clippers w ostatnich 21 spotkaniach tych drużyn. 25 punktów dla gości zdobył rozgrywający drugi mecz po długiej przerwie spowodowanej kontuzją dłoni Ron Artest. Najlepszym strzelcem zespołu z Los Angeles był Elton Brand - 24 pkt. Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w spotkaniach NBA z 3 marca