44, 44, 39 - co oznaczają te liczby? To ilość punktów jakie zdobyli Tracy McGrady (Houston Rockets), LeBron James (Cleveland Cavaliers) i Vince Carter (New Jersej Nets), czym pomogli swoim drużynom pokonać odpowiednio Utah Jazz (99:85), New Orleans Hornets (109:108 po dogrywce) i Charlotte Bobcats (95:91). "Bryłki" są ostatnio najgorętszą drużyną w NBA. Z 16 ostatnich spotkań podopieczni George'a Karla wygrali aż 14. Dwie porażki, które zanotowali przytrafiły im się... z ekipą Phoenix. W ogóle drużyna z Denver nie ma szczęścia do zespołu Mike'a D'Antoniego, gdyż w tym sezonie przegrała z nimi już po raz trzeci. Poniedziałkowe zwycięstwo "Słońc" jest tym bardziej godne podkreślenia, że gospodarze zagrali bez swojego najlepszego strzelca. Amare Stoudemire musiał pauzować z powodu urazu lewej kostki, ale zastąpili go koledzy. Shawn Marion zdobył 30 punktów i miał 14 zbiórek, a Joe Johnson i Steve Nash dołożyli po 23 "oczka". Rozgrywający drużyny z Phoenix miał ponadto 12 asyst. Na 5,45 min przed końcem "Bryłki" prowadziły w American West Arena 107:102, ale potem, głównie za sprawą Nasha i Johnsona, nastąpiła seria gospodarzy (18:3), co pozwoliło "Słońcom" odnieść 53. zwycięstwo w tym sezonie. Dzień po porażce w derbach Teksasu z San Antonio Spurs, Houston Rockets, prowadzeni przez McGrady'ego, pokonali Utah w Salt Lake City. Dwukrotny król strzelców NBA rzucił w poniedziałek 44 punkty, z czego 22 w drugiej kwarcie, a jego drużyna dzięki tej wygranej awansowała na piąte miejsce w Konferencji Zachodniej. "Kawalerzyści" odnieśli w poniedziałek pierwsze zwycięstwo na wyjeździe od ponad dwóch miesięcy. W Nowym Orleanie okazali się lepsi od Hornets. Po raz ostatni ekipa z Cleveland zwycięstwo na obcym parkiecie odnotowała 22 stycznia, wygrywając w Oakland z Golden State Warriors 105:87. Zwycięstwo nad "Szerszeniami" nie przyszło Cavaliers łatwo. Na 9,41 min przed końcem gospodarze prowadzili 84:67, ale wtedy nastąpiła fantastyczna seria gości (30:7), co pozwoliło objąć im prowadzenie 97:91. To nie był jednak koniec emocji. Na 11 sekund przed syreną "Kawalerzyści" prowadzili 100:99 i mieli piłkę, ale wtedy James popełnił jedną ze swoich 10 strat w tym meczu. Drużyna z Nowego Orleanu nie była w stanie tego wykorzystać i "oddała" piłkę gościom. W tej sytuacji debiutant J.R. Smith musiał faulować Jamesa, który trafił jednak tylko jeden z dwóch osobistych, a w następnej akcji dwa punkty zdobył Bostjan Nachbar, dzięki czemu doprowadził do dogrywki. W doliczonym czasie gry po rzucie P.J. Browna gospodarze prowadzili 108:106 na 24 sekundy przed końcem. W odpowiedzi nie trafił James, ale piłkę zebrał Drew Gooden i zdobył dwa "oczka", a będąc jeszcze faulowanym dorzucił jedno z wolnego. Zwycięstwo dla Hornets starał się jeszcze uratować Dan Dickau, ale nie trafił na sekundę przed syreną. Prowadzeni przez Cartera Nets pokonali w Charlotte drużynę Bobcats. Skrzydłowy ekipy z New Jersey, jak zwykle, grał efektownie. Kilka razy popisał się sztuczkami, które mogły wywołać jednak przyspieszone bicie serca u szkoleniowca gości. - Bez komentarza. Jedyne, co mogę powiedzieć to, że dziękuje Bogu, że zdobyliśmy punkty - powiedział o akrobacjach Cartera Lawrence Frank. Od czasu, gdy Avery Johnson przejął Dallas Mavericks z rąk Dona Nelsona, ta drużyna zaczęła lepiej grać w defensywie. W poniedziałek wygrywając z Detroit Pistons 95:88 koszykarze z Teksasu, po raz trzeci w ostatnich sześciu meczach, nie pozwolili rywalom na przekroczenie 90 punktów. Nie udał się powrót do Sacramento Chrisa Webbera. Kibice w Arco Arena przyjęli go nadzwyczaj ciepło, jednakże dawni koledzy z Kings pokonali jego Philadelphia 76-ers 118:109. Przeciwko dobrze dysponowanym "Królom" na niewiele zdały się 20 punktów i 10 zbiórek Webbera oraz 34 punkty najlepszego strzelca sezonu, Allena Iversona. Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 28 marca