W meczu numer cztery bohaterem gości został Amare Stoudemire. Koszykarz Suns zdobył 31 punktów, a w decydujących sekundach zablokował Tima Duncana i zebrał ważną piłkę. - W poniedziałek byliśmy bardziej zdeterminowani niż w trzech poprzednich meczach - ocenił sytuację D'Antoni. - Wiemy, że rywalom brakuje tylko jednego zwycięstwa, aby awansować do finału NBA. Teraz jednak wracamy do domu i postaramy się wygrać kolejny mecz - dodał szkoleniowiec ekipy z Arizony. Gdy pod koniec poniedziałkowego meczu gospodarzom udało się dojść Suns na różnicę jednego punktu (106:107), wtedy drugi bieg włączył Stoudemire. Najpierw wykorzystał podanie Steve'a Nasha (12 asyst w całym meczu), w następnej akcji zatrzymał czystym blokiem Duncana, a w kolejnej, po niecelnym rzucie, zebrał piłkę i podał do kanadyjskiego rozgrywającego, który będąc faulowanym wykorzystał dwa rzuty osobiste. - To były niesamowite dwie minuty w wykonaniu Amare. Blok na Timie to było coś niewiarygodnego - powiedział szczęśliwy Nash. Duncan nie może zaliczyć poniedziałkowego meczu do udanych, szczególnie jeśli chodzi o skuteczność. Z osobistych trafił tylko 3 z 12 rzutów! - To frustrujące, ale to my prowadzimy w serii 3-1 i potrzeba nam jednego zwycięstwa, aby awansować do finału NBA - powiedział Duncan. Bardzo ważną rolę w spotkaniu numer cztery odegrał Joe Johnson, dla którego był to drugi mecz po sześciu pojedynkach przerwy spowodowanych urazem. Koszykarz Suns zdobył 26 punktów, trafiając 10 z 15 rzutów z gry. - Joe jest bardzo ważnym zawodnikiem w moim zespole i jeszcze się o tym przekonamy. Jego powrót to dla nas błogosławieństwo - stwierdził D'Antoni. Zobacz WYNIKI oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2005