W geście protestu przeciwko zawieszeniu Michaela Hendersona większość arbitrów podczas piątkowych meczów przewróciła swoje stroje na drugą stronę i umieściła na nich numer 62 - taki jaki nosi ukarany kolega. - Bezprecedensowa akcja została podjęta przeciwko jednemu z ich kolegów, więc potrzebna była bezprecedensowa odpowiedź - powiedział Lamell McMorris, rzecznik związku sędziów ligowych (NBRA). Sędziowie na wszystkich parkietach mieli w piątek nosić numer Henderson's. Jednak podczas spotkania Grizzlies - Bucks Eddie F. Rush i Nolan Fine nie wzięli w nim udziału, natomiast numer 62 na koszulce miał pracujący z nimi Rodney Mott. McMorris, komentując tę sytuację, powiedział, że Rush i Fine zostali zastraszeniu przez nadzorującego pracę arbitrów by Ronnie'ego Nunna. - Ronnie Nunn przyszedł do nich i straszył ich. Powiedział im, że jeśli przewrócą stroje na drugą stronę zostaną wyrzuceni z pracy - wyjaśnił. Wiceprezydent NBA Stu Jackson nie skomentował wypowiedzi McMorrisa. Sędziowie pracują obecnie na podstawie pięcioletniej umowy zbiorowej NBA, która wygasa po zakończeniu obecnego sezonu. Protest zakończył się wraz z syreną ostatniego piątkowego spotkania. W najwcześniej rozpoczętym sobotnim pojedynku Nets - Heat sędziowie Dick Bavetta, Tommy Brown i Leroy Richardson nosili już konwencjonalne stroje. Koszykarze Nets i Heat poparli jednak ich akcję. - Jestem z nich dumny - powiedział Jason Kidd. - To jest dobre. To jest jedność i oni są razem. To jest wolność wypowiedzi. Innego zdania był główny komisarz NBA. "Pokaz, który miał miejsce ostatniego wieczoru stoi w zdecydowanej sprzeczności z profesjonalizmem jaki zazwyczaj prezentuje sędziowie NBA. W tym momencie nie mam nic więcej do dodania" - czytamy w oświadczeniu Davida Sterna.