Bielsko-Biała nie jest miastem, w którym króluje koszykówka, a hala 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego miłośnikom sportu bardziej kojarzy się z występami siatkarek BKS Stal, które przed laty toczyły w niej ligowe boje. Mimo to właśnie na Podbeskidziu rozpoczęła się kolejna edycja campów, a ten wybór nie był przypadkowy. Gortat wywiązał się z obietnicy, którą rok temu złożył w Afganistanie polskim żołnierzom. Trening z jedynym polskim graczem NBA przyciągnął najmłodszych adeptów basketu z różnych okolic. Niektórzy pochodzą aż znad morza, ale wykorzystali okazję, bo spędzają wakacje w Beskidach. 13-latkowie Darek i Kacper mieszkają w Żorach. Na co dzień trenują w miejscowym klubie "Hawajskie Koszule". Podczas przerwy w zajęciach, ocierając pot z czoła, podkreślali, że dla nich to wielki dzień. "Marcin Gortat jest dla nas wzorem" - powiedział Kacper. O udziale w campie marzyli już w ubiegłym roku, ale wówczas spóźnili się ze zgłoszeniem. Teraz wszystkiego przypilnowali i byli jednymi z pierwszych, którzy się zapisali. "Chcemy się jak najwięcej nauczyć od Marcina i poznać go. Koszykówka to dla nas ważna rzecz. Naszym marzeniem jest zagrać w polskiej lidze, a potem w NBA" - wyznał Darek. Podobnie myśli jego rówieśnik z Wrocławia Mateusz, który również przebywa w Beskidach na wakacjach. "Uwielbiam koszykówkę. Na razie gram na podwórku i w szkole, ale bardzo chciałbym kiedyś zostać zawodnikiem prawdziwego klubu. Lubię trenować, a gdy widziałem, że Gortat na mnie patrzył, to dostałem "poweru"" - podkreślił. Jeden z najmłodszych uczestników bielskiego campu - 7-letni Piotruś - pochodzi z Bielska-Białej. Właśnie skończył "zerówkę" i pójdzie do pierwszej klasy. "Gram z kolegami na podwórku. Raz nawet trafiłem do kosza, ale teraz mi się nie udaje" - zaznaczył. Podczas treningu nikt się nie oszczędzał. Uczestników podzielono na kilka grup, a z każdą pracował inny trener. Młodzi poznawali technikę oraz różne triki. "Takie spotkania są dla mnie impulsem do ciężkiej pracy, dawką pozytywnej energii, gdy dowiaduję się, że te dzieci mnie podziwiają czy też w nocy oglądają moje mecze. To ogromna presja i odpowiedzialność. Nie mogę tych dzieciaków zawieść. Co by się stało, gdybym któregoś ominął, nie dał autografu czy koszulki? Takie spotkania to dla mnie przyjemność i odskocznia od poważnej koszykówki" - podkreślił w rozmowie z dziennikarzami Gortat. St. chor. Arkadiusz Nowak z 6. brygady powietrzno-desantowej, niegdyś koszykarz ŁKS-u, rok temu uczestniczył w Afganistanie w meczu z udziałem polskiego jedynaka w NBA. W niedzielę przyjechał do Bielska-Białej. "Takie imprezy są nie tylko promocją wojska, ale dają też możliwość wpajania młodym zasad, chęci do życia i stawiania sobie przez nich ambitnych celów. Gdy spotkają takiego sportowca na żywo, to mogą zechcieć podążać tym samym szlakiem. Wtedy wykształci się w nich postawa człowieka, który wie, dokąd zmierza w życiu" - zauważył. Gortat, syn oficera Wojska Polskiego, podczas niedzielnego treningu nie krył swojego szacunku do żołnierzy i życzyłby sobie, by był on powszechny. "Przez lata spędzone w USA zauważyłem, że Polacy i Amerykanie inaczej odbierają żołnierzy. W Stanach wojsko to instytucja niemal tak ważna i szanowana jak prezydent. Byłoby wspaniale, gdyby u nas było identycznie" - zaznaczył. Jak dodał, gdyby nie był koszykarzem, służyłby dziś jako żołnierz zawodowy. Bielski trening otworzył szóstą edycję campów, która potrwa do 19 lipca. Kolejne spotkania z adeptami koszykówki odbędą się w Łodzi (17 lipca), Warszawie (18) i Sopocie (19). Marcin Gortat Camp to cykl spotkań i treningów z dziećmi i młodzieżą. Pierwszy odbył się w 2008 roku w Łodzi. Ich pomysłodawcą jest sam zawodnik, który traktuje imprezę jako swoistą formę podziękowania i spłaty długu za wsparcie, które otrzymał w młodości. Chce adeptom koszykówki pomóc i wskazać właściwy kierunek w rozwoju.