Już na pierwszych treningach Wallace zaczął narzekać na fakt, że w Chicago - to wymóg klubowy - każdy z koszykarzy musi w trakcie meczów mieć zabandażowane kostki. Każdy - bez wyjątku. Benowi się to nie podobało - zaczęły się pretensje najpierw do klubowego lekarza, a później trenera Scotta Skilesa - że "w czymś takim nie da się biegać". Wtedy jeszcze sprawa nie wyszła na światło dzienne, trener Skiles oraz menedżer Jim Paxson zgodzili się na zrobienie wyjątku, a Ben mógł grać już tylko w skarpetkach i trampkach. Nieoficjalnie wiadomo, że znany z surowego prowadzenia zespołu Skiles nie był tym zachwycony, dając Wallace'owi do zrozumienia, że to pierwsze i ostatnie odstępstwo od klubowych reguł. Nikt nie wiedział, że zabawa dopiero się rozpoczyna... O tym, że Skiles nie żartuje, "Big Ben" przekonał się bardzo szybko, łamiąc kolejną z reguł Bulls - noszenie opaski na czole. Załamany faktem, że w minionych sezonach przepaska była traktowana przez takich koszykarzy jak Jamaal Crawford, Eddie Curry (nakładane na czubek głowy) czy Eddie Robinson (nosił na szyi) jako element dekoracyjny, Paxson po prostu zakazał zawodnikom ich używania. Dlatego podczas wyjazdowego meczu z NY Knicks zajęło Skilesowi dosłownie dwie minuty by zdjąć z boiska Wallace'a przystrojonego w czerwoną przepaskę. "Zrobiła się z tego głośna sprawa bo jak narzeka na przepisy klubowe zawodnik o takim nazwisku i takich osiągnięciach jak Ben Wallace, to dziennikarze słuchają" - mówi Paxson. "Problem Bena, o czym od razu mu powiedziałem, polega na tym, że zaczął o tym mówić publicznie zamiast spotkać się z nami i pogadać o swoich zastrzeżeniach 2-3 miesiące temu. A nie teraz..." 0 punktów, 0 zbiórek Tak naprawdę problemy Chicago Bulls i frustracja Bena Wallace'a nie mają nic wspólnego z tym czy Ben lubi klubowe przepisy, czy też kolorem i długością opaski na jego "afro". Skiles coraz częściej przyznaje, że nie jest zadowolony z tego, co Wallace pokazuje na parkiecie. Przez ostatnie dwa sezony Chicago Bulls było najlepszą defensywną drużyną w NBA i można się było spodziewać, że dodanie do drużyny defensora klasy Wallace'a dodatkowo wzmocni zespół. Właśnie dlatego w przedsezonowych zapowiedziach Bulls stawiano oprócz Cleveland, Miami oraz Detroit jako jednego z głównych faworytów do gry w finałach Konferencji Wschodniej. W dotychczasowej karierze Wallace nie miał też sezonu w którym zbierał przeciętnie mniej niż 10.3 zbiórek w meczu, ale w dotychczas rozegranych spotkaniach w barwach Bulls przeciętna spadła do 8.9 zbiórek. To jeszcze nie powód do paniki ("nie będę obwiniał za naszą grę kogoś, kto wybiega na parkiet dopiero od kilku tygodni" - Skiles), ale fakt, że Ben ma już zaliczony mecz z... zerową liczbą zbiórek i punktów musi niepokoić. W kompromitującym defensywnie spotkaniu z Filadelfią (108:123), Wallace po raz pierwszy od 11 marca 2000 roku czyli około 500 meczów nie zapisał po swojej stronie ani jednej zbiórki, a Bulls pobili jeszcze jeden negatywny rekord - tyle punktów drużyna prowadzona przez Scotta Skilesa w 242 kolejnych meczach jeszcze nie straciła... Zwierzenia w... Detroit Gdyby jeszcze całą "aferę Bena" dało się zamknąć w czterech ścianach szatni Chicago Bulls w United Center, być może wszystko skończyłoby się na klubowej grzywnie i byłoby po krzyku. Nic z tego. "Rozmawiam z Benem każdego dnia" - zdradza rozgrywający Pistons, były MVP finałów Chauncey Billups. "dlatego wiem, że jest bardzo zawiedziony tym, co dzieje się w Bulls. Ben taki jest - jak mu się coś nie podoba, to później wmyśla problemy - jak z tą przepaską. Zwykle prawie się nie odzywa. Kilka słów od czasu do czasu - to wszystko. Jeśli już zaczyna publicznie się żalić to wiadomo, że ma już wszystkiego dosyć". Na temat niezadowolenia wartego $60 milionów kosztarza wypowiadał się także "Rip" Hamilton, ale żaden z nich nie powiedział najważniejszego - co naprawdę męczy sportowca, który miał być dla Bulls przepustką do finałów NBA? Zdaniem Chrisa McCosky, dziennikarza na co dzień komentującego spotkania Pistons jeszcze w sezonach, kiedy grał tam Wallace, szefowie Bulls doskonale wiedzieli z kim podpisuja czteroletni kontrakt. "Ben zawsze miał konflikty z trenerami. Praktycznie z każdym" - mówi McCosky. "Dlatego nikogo nie może dziwić fakt, że miał starcie ze Skilesem. To była najłatwiejsza do przewidzenia rzecz w tegorocznym sezonie. W momencie podpisywania kontraktu z Bulls najważniejsze dla Bena były pieniądze. Trudno mu się dziwić - to był jego pierwszy i ostatni duży kontrakt w karierze. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że przestanie się przejmować tym, jak będzie grać jego drużyna. Na to jest zbyt ambitny, nie będzie chciał zepsuć atmosfery w klubie". Przynajmniej w następnym po "aferze przepaskowej" meczu z New York Knicks nikt nie musiał zadawać Benowi żadnych niewygodnych pytań. Na trzy minuty przed końcem wygranego 101:85 przez Bulls spotkania, Big Ben miał na koncie tylko jedna ofensywną zbiórkę mniej (6) niż cała, wartą ponad $100 milionów drużyna z "Wielkiego Jabłka": 12 zbiorek, 8 punktow. Nieźle jak na grę bez ulubionej czerwonej przepaski? PGarczarczyk