Przed sezonem ekipa Gonzagi została sklasyfikowana na 13. miejscu w rankingu AP szacującym siłę poszczególnych drużyn, czwartym tak wysokim w historii klubu. Jakie są nastroje w drużynie przed sezonem? Przemysław Karnowski: - Na pewno dobre. Mamy w niej wielu zawodników, którzy mogą zdobywać punkty. Myślę, że obrona będzie taraz najważniejszym elementem, który musimy poprawić, bo w ataku każdy da sobie radę. Żeby jednak zajść gdzieś daleko w tym sezonie, musimy razem bardzo dobrze bronić. Oczekiwania są duże. Każdy z nas będzie skupiony, żeby im sprostać. Został pan umieszczony na 79. miejscu w ogłoszonym przez stację telewizyjną ESPN indywidualnym rankingu koszykarzy ligi uniwersyteckiej. To satysfakcja czy zawód? - Szczerze mówiąc, nie przywiązuję do tego wielkiej wagi. Różne są przedsezonowe rankingi i tak naprawdę niewiele znaczą. Nie decydują, czy będę grał dobrze w nowych rozgrywkach czy słabo. Dlatego staram się podchodzić do tego na spokojnie. Chociaż w sumie jestem zadowolony, bo pierwszy raz znalazłem się w setce najlepszych zawodników NCAA. Jednak nie ekscytuję się tym, po prostu skupiam się na grze. Wyróżnieniem jest także mianowanie pana, wraz z kolegą z zespołu Bulldogs Kanadyjczykiem Kevinem Pangosem, do piątki konferencji West Coast. W takim zestawieniu także znalazł się pan pierwszy raz. - Rzeczywiście, chociaż po pierwszym roku gry byłem w najlepszej piątce debiutantów. Tak jak mówię, to są rankingi przedsezonowe. Jeszcze nawet nie rozegraliśmy pierwszego meczu. Rywalizację zaczynamy w piątek meczem u siebie w Spokane z zespołem Sacramento State. Od tego momentu będzie można obserwować, czy przedsezonowe rankingi sprawdzają się czy nie. Gonzaga pozyskała przed sezonem kilku ciekawych graczy. Dołączyli m.in. Kyle Wiltjer, który poprzednio grał w University of Kentucky i zgodnie z regułami transferowymi w NCAA musiał przez rok pauzować, by zmienić drużynę, także Byron Wesley i Eric McClellan. Z hiszpańskiego zespołu Unicaja Malaga trafił do ekipy Litwin Domantas Sabonis. Który z nich będzie największym wzmocnieniem dla Bulldogs? - Wydaje mi się, że ten ostatni. Syn słynnego Arvydasa Sabonisa jest bowiem bardzo wszechstronnym zawodnikiem. Może rzucić, spenetrować, walczyć pod koszem, ma szybkie ręce. Te wszystkie jego cechy na pewno przydadzą się drużynie. Sabonis junior wpisuje się w tradycję w waszym klubie, bo gra w nim także Kanadyjczyk Dustin Triano, syn znanego trenera Jaya Triano, który prowadził reprezentację tego kraju oraz Toronto Raptors, a obecnie jest asystentem w innym klubie NBA - Golden State Warrios. Latem z kolei zakończył występy w Bulldogs jeden z pana bliskich kolegów David Stockton, syn Johna, legendarnego koszykarza amerykańskiego "Dream Teamu". - Nie wiem, czy to tradycja, ale na pewno trenerzy wiedzą, kogo ściągają do zespołu. David próbował w przerwie letniej dostać się do NBA. Był na przedsezonowym campie w Washington Wizards. Poznał się z Marcinem Gortatem, który mówił mi, że grali razem przez kilka dni. Ostatecznie nie udało mu się podpisać umowy ze stołecznym klubem. Jak pan wspomina swoją letnią kampanię z reprezentacją Polski w eliminacjach do Eurobasketu 2015. - Jestem podekscytowany, że już od trzech lat mam możliwość występów w drużynie narodowej. Teraz rozpoczynam sezon w Stanach, ale na pewno chciałbym grać w kadrze w przyszłym roku. Nie wiem jednak, co się wydarzy w tym czasie - do wakacji jeszcze daleko. W drugim sezonie występów w NCAA poprawił pan swoje statystyki, zdobywając średnio 10,4 pkt oraz najwięcej w zespole 7,4 zbiórek i 1,7 bloku. Jakie indywidualne cele stawia pan sobie przed nowymi rozgrywkami? - Na pewno poprawić jeszcze trochę te statystyki, dobrze byłoby też lepiej rzucać z linii osobistych. Jednak przede wszystkim liczą się cele drużynowe. Jak co roku, walczymy o mistrzostwo konferencji w sezonie regularnym i zwycięstwo w turnieju WCC. Fajnie byłoby awansować po raz pierwszy za mojego pobytu w Gonzadze do fazy Sweet Sixteen, czyli 16 najlepszych drużyn akademickich w Stanach Zjednoczonych. Czy po dwóch latach gry w lidze uniwersyteckiej panu bliżej do NBA? - Wydaje mi się, że tak. Jestem innym, mobilniejszym zawodnikiem. Zmieniła się moja postura - ważę teraz 9-10 kg mniej niż wtedy, gdy tu trafiłem. W Stanach wiedzą już o mnie dużo, bo przez dwa lata grałem w dobrym uniwersyteckim zespole, który jest tu oglądany. Taki był mój plan, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i - mam nadzieję - dostać się w przyszłości do najlepszej ligi świata. Staram się spokojnie go realizować. Rozmawiał Marek Cegliński x x x Mierzący 214 cm środkowy Przemysław Karnowski, który 8 listopada skończył 21 lat, jest jednym z najbardziej utalentowanych polskich koszykarzy, srebrnym medalistą mistrzostw świata juniorów do lat 17 z 2010 roku. W reprezentacji seniorów rozegrał 30 spotkań i zdobył 161 pkt. Zdaniem fachowców najbliżej mu do tego, by dołączyć do Marcina Gortata i rywalizować w NBA.