Boston Celtics kontra Los Angeles Lakers, czyli kawał historii nie tylko amerykańskiego, ale i światowego basketu. Wystarczy wspomnieć, że te zespoły już dziesięciokrotnie rywalizowały o mistrzowskie pierścienie. Zdecydowanie lepiej wygląda na razie bilans "Celtów". Koszykarze z Bostonu wygrali aż osiem z tych potyczek. Celtics i Lakers zmonopolizowali ligę dwukrotnie; w latach 60. i 80. ubiegłego stulecia. W pierwszym okresie o sile Bostonu stanowili; legendarny mistrz zbiórek i bloków Bill Russell, Sam Jones czy też pierwszy wirtuoz rozegrania Bob Cousy. Równie imponującym gwiazdozbiorem mogli pochwalić się "Jeziorowcy"; Jerry West (tak, ten sam z logo NBA), Elgin Baylor, czy od 1968 roku Wilt Chamberlain (ten od kartki, na której nabazgrał, że zdobył 100 punktów) to postacie, o których powinno się uczyć w szkołach na lekcjach historii. W latach 1959-69 Lakers grali z Celtics w finale siedmiokrotnie. Za każdym razem, mimo mocnego składu LA, górą byli koszykarze z Bostonu. Druga faza rywalizacji potęg NBA o mistrzowskie pierścienie przypadła na połowę lat 80. Rozpoczęła się tak, jak zakończyła poprzednia, czyli od wygranej "Celtów" w 1984 roku. "Jeziorowcy" za osiem kolejnych porażek w finale zrewanżowali się dopiero w latach 1985 i 1987. Kibice pamiętają ten okres z wielkiej rywalizacji dwóch przyjaciół; chyba najlepszego białego w dziejach ligi Larry'ego Birda i fenomenalnego showmana Magica Johnsona. W tym roku na czele "Celtów" stoją Kevin Garnett, Paul Pierce i Ray Allen, a po stronie "Jeziorowców" prym wiodą Kobe Bryant, Lamar Odom i Pau Gasol. Co najmniej dwóch z nich (KG, Kobe) to pewniacy do Hall of Fame - Galerii Sław NBA. Który z nich podąży śladem swoich wielkich poprzedników i poprowadzi swoją drużynę do tytułu? Na finał Celtics - Lakers zęby ostrzą sobie nie tylko fani poszczególnych ekip, czy kibice z łezką w oku wspominający dawne, jakże różne od obecnych rozgrywki. Obsada tegorocznego finału ucieszyła zapewne także władze ligi z komisarzem Davidem Sternem na czele. Spotkania Bostonu z LA z pewnością cieszyć się będą większym zainteresowaniem fanów basketu, niż ostatnia potyczka San Antonio Spurs z Cleveland Cavaliers. Jednostronne boje LeBrona Jamesa z "Ostrogami" przyciągnęły przed telewizory rekordowo niską publikę, a oglądalność finału w porównaniu do rywalizacji Miami Heat - Dallas Mavericks z 2006 roku spadła aż o 27 procent.