Piąty mecz obu zespołów odbędzie się w niedzielę w Detroit. Szósty i ewentualnie siódmy mecz finałowy zostanie rozegrany w San Antonio. Rasheed Wallace na rozgrzewce przed czwartym spotkaniem pojawił się w koszulce Dave Schultza z Philadelphia 76ers, koszykarza znanego pod pseudonimem "The Hammer". Prowokacja udała się znakomicie. Pochodzący z Filadelfii Rasheed przełamał strzelecką niemoc z konfrontacji z San Antonio, zdobył 14 punktów, zaliczył 8 zbiórek i dwa bloki, a "Tłoki" rozbiły w puch "Ostrogi". Podopieczni Larry'ego Browna dominowali na parkiecie od pierwszych minut i już na początku drugiej kwarty uzyskali kilkunastopunktową przewagę. Sygnał do ataku dał właśnie Rasheed Wallace. Jego celny rzut z dystansu rozpoczął "run" 14-0, po którym "Tłoki" kontrolowały przebieg wydarzeń, a w ostatniej odsłonie dobili bezradnych gości. Ponad 22 tysiące kibiców w The Palace of Auburn Hills było zachwyconych grą swoich pupili, w szeregach których najskuteczniejsi okazali się tym razem rezerwowy obrońca Lindsey Hunteroraz Chauncey Billups. Obaj zakończyli mecz z dorobkiem 17 punktów. Cenne 11 "oczek" i 13 zbiórek uzbierał Ben Wallace, a równie istotne punkty dołożyli Antonio McDyess, Tayshaun Prince (po 13) oraz Richard Hamilton (12), także aż siedmiu z ekipy "Bad Boys" przekroczyło granicę 10 punktów! "Zawsze powtarzałem, że od naszej defensywy zależy wszystko, nawet liczba zdobytych punktów. Jeśli w obronie gramy dobrze, twardo i nie pozwalamy rywalom rozwinąć skrzydeł, to skuteczne akcje w ataku także przychodzą nam łatwiej" - powiedział po meczu Chauncey Billups. Trudno coś pozytywnego wspomnieć o "popisach" gości, bowiem najskuteczniejszy Tim Duncan, który zdobył zaledwie 16 punktów (plus 16 zbiórek), trafiając tylko 5 z 17 rzutów z gry! Oprócz Duncana w ekipie Spurs "magiczną" liczbę 10 "oczek" przekroczyli jedynie Manu Ginobili (trafił tylko 4 z 9 prób) oraz Tony Parker (trafił tylko 6 z 13 prób). Argentyńczyk i Francuz uzbierali w sumie po ... 12 punktów. O wyczynach reszty z ekipy z San Antonio nie warto nawet pisać... "To był fenomenalny wieczór - podsumował trener Pistons Larry Brown. - Uczciwie muszę przyznać, że to był najlepszy mecz o dużą stawkę, jaki "Tłoki" rozegrały pod moją opieką. Do perfekcji naprawdę niewiele nam dziś brakowało". "Niestety zaprezentowaliśmy się podobnie, jak w meczu numer trzy - podkreślił szkoleniowiec Spurs Gregg Popovich. - Po raz drugi gospodarze stłamsili nas fizycznie. Przy nich moi gracze wyglądali na wolnych i ociężałych". Zobacz WYNIKI oraz zdobywców punktów w NBA Playoffs 2005